Unijna układanka klimatyczna

Przywódcy państw UE zjeżdżają do Brukseli, by uzgodnić kompromis ?ws. nowego pakietu klimatycznego. Dla Polski stawką są ceny energii elektrycznej.

Publikacja: 23.10.2014 01:26

Przywódcy państw UE zjeżdżają do Brukseli, by uzgodnić kompromis ?ws. nowego pakietu klimatycznego.

Przywódcy państw UE zjeżdżają do Brukseli, by uzgodnić kompromis ?ws. nowego pakietu klimatycznego. Dla Polski stawką są ceny energii elektrycznej.

Foto: Bloomberg

O 40 proc. ma się zmniejszyć emisja CO2 w UE do 2030 roku w porównaniu z rokiem 2005. To kolejny wysiłek w stosunku do tego, którego Europa już dokonuje. Do 2020 roku, w porównaniu z 2005 rokiem, redukcja emisji CO2 ma wynieść 20 proc.

Ten ogólny cel ma potwierdzić pozycję Europy jako lidera w walce ze zmianami klimatycznymi i zachęcić innych trucicieli do podjęcia równie daleko idących zobowiązań na konferencji klimatycznej w grudniu 2015 r. w Paryżu.

Dwa obozy

W UE są jednak dwa obozy: bogatszych i ambitnych, a z drugiej strony biedniejszych i mniej ambitnych. Ta druga grupa – do której należy też Polska – zgadza się na cel 40 proc., pod warunkiem że nie będzie za te wysiłki płacić. Zrównoważenie wszystkich elementów porozumienia jest przedmiotem negocjacji wysłanników stolic państw UE, a pozostające punkty sporne będą przedmiotem debaty premierów i prezydentów już na szczycie w Brukseli.

Polska negocjuje tak, żeby wszystkie elementy układanki złożyły się na rezultat neutralny dla rynku energii elektrycznej. Musi więc przyjąć, że niektóre z nich będą miały negatywne konsekwencje, które powinny być zrównoważone przez korzyści wynegocjowane gdzie indziej.

Porozumienie przewiduje, że cel 40 proc. redukcji ma być rozłożony następująco: 43 proc. w systemie handlu emisjami (ETS), który obejmuje przemysł, energetykę i lotnictwo, a 30 proc. poza ETS, co obejmuje rolnictwo, budownictwo i transport z wyłączeniem lotnictwa. Każdy z tych celów jest następnie rozkładany na poszczególne państwa członkowskie.

W przypadku Polski niekorzystna jest propozycja dotycząca branż poza ETS. Przewiduje ona co prawda, że cel 30 proc. będzie nierówno podzielony na kraje Unii, co oznacza indywidualne cele redukcji od zera do 43 proc. Ale jednocześnie projekt dokumentu mówi, że żaden kraj nie dostanie prawa do zwiększania emisji.

Tymczasem Polska w obecnym pakiecie dostała prawo do zwiększenia emisji do 2020 roku poza ETS o 14 proc. Jeśli teraz dostaniemy 0 proc., to oznacza, że faktycznie będziemy musieli w ciągu dziesięciu lat – od 2020 do 2030 roku – obniżyć emisję o 14 proc. Bo w obu pakietach, do 2020 oraz proponowanym do 2030 – punktem odniesienia jest rok 2005.

A ten scenariusz obniżki o 14 proc. i tak jest optymistyczny. Bo np. Komisja Europejska proponowała wcześniej, żeby cel dla Polski wynosił nie 0, ale redukcję o 8 proc. A to oznaczałoby konieczność redukcji emisji o 22 proc. w ciągu zaledwie dziesięciu lat. To tyle samo, ile mogą wynosić zobowiązania bogatych krajów UE.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że Polska na 8 proc. się nie zgadza. Łagodniejsze cele chce natomiast kompensować instrumentami, o które walczy w drugim filarze pakietu, czyli w ETS.

I chce, aby istniała możliwość transferu celów między tymi dwoma filarami. Czyli np. jeśli dostaniemy większe limity emisji w ETS, niż potrzebujemy, to będziemy mogli ich nie wykorzystać i w zamian emitować więcej CO2 poza ETS.

Mamy półtora ?na trzy możliwe

W samym ETS Polska zabiega o trzy instrumenty kompensacyjne. Na razie ma półtora, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest poważna szansa na realizację reszty.

Po pierwsze, jest już obiecana tzw. rezerwa solidarnościowa, czyli przekazanie niejako poza kolejką 10 proc. uprawnień do emisji CO2 w systemie ETS krajom mniej zamożnym, o poziomie PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej.

Ponadto tworzona jest nowa rezerwa, w wysokości od 1 do 2 proc. całej puli uprawnień, przeznaczona dla krajów o PKB niższym niż 60 proc. średniej unijnej.

Polska chciałaby, żeby to było przynajmniej 2 proc., może więc na razie mówić o realizacji półtora postulatu, gdyby ostatecznie poziom zszedł do 1 proc.

W każdej z tych rezerw Polska, jako duży kraj, byłaby znaczącym beneficjentem. Dzięki temu rząd polski dostałby do rozdystrybuowania między przedsiębiorstwa więcej uprawnień w proporcji do poziomu emisji niż np. rząd bogatych Niemiec. Bo tylko 88–89 proc. puli byłoby dzielone według zweryfikowanych poziomów emisji dwutlenku węgla, reszta zostałaby przyznana krajom biedniejszym, według ich PKB.

Wreszcie trzeci polski postulat dotyczy możliwości przekazywania darmowych uprawnień elektrowniom, co miałoby zapobiec wzrostowi cen energii elektrycznej. Nie znalazł on na razie odzwierciedlenia w projekcie kompromisu, ale unijni dyplomaci zapewniają, że jakiś gest dla Polski będzie. Pytanie o skalę i warunki rozdawania takich darmowych uprawnień.

Polska ma poparcie krajów regionu, przede wszystkim Czech, Węgier, Słowacji, Litwy, Bułgarii, Rumunii oraz Chorwacji. Jak podkreślają dyplomaci, sojusz węglowy nie rozpadł się po drodze, co ułatwia forsowanie postulatów solidarności.

Fiasko negocjacji gazowych

Rosja wyraźnie nie chce porozumienia gazowego z Ukrainą i po raz kolejny postawiła pośredniczącą w negocjacjach Unię Europejską w trudnej sytuacji.

385 dol. za m sześc. gazu miałaby płacić Rosji Ukraina, wobec 350 dol. za Janukowycza i 485 dol. obecnie

W czasie wielogodzinnych rozmów, które zakończyły się we wtorek wieczorem w Brukseli, miał być uzgodniony pakiet zimowy. Przewidywał on wznowienie dostaw gazu na Ukrainę w okresie zimowym po cenie 385 dol. za 1 tys. m sześc. Jest to cena znacząca wyższa od tej, którą Ukraina płaciła za czasów prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza, wyższa także od średniej za dostawy do państw UE, która wynosi 350 dol. Jest natomiast zdecydowanie niższa od 485 dol., których Gazprom żądał na początku, co pozwala Rosjanom mówić o ustępstwach. Ponadto Ukraina miałaby uregulować część zaległości wobec Gazpromu, a konkretnie 3,1 mld dol. Na to zgadzają się obie strony. – Dokonaliśmy znaczącego kroku w stronę możliwych rozwiązań i jesteśmy blisko porozumienia w sprawie najważniejszych elementów – powiedział po spotkaniu Guenther Oettinger, unijny komisarz ds. energii, który uczestniczy z ramienia UE w trójstronnych negocjacjach. Jak podkreślił Niemiec, do uzgodnienia pozostaje problem zamknięcia „luki finansowej".

Chodzi o to, że Ukraina ma pieniądze na spłatę 3,1 mld dol. długu, bo dostała kredyt od MFW. Ale Rosja boi się, że Kijów nie będzie miał pieniędzy na regulowanie bieżących rachunków. Moskwa żąda płatności z góry, za każdy kolejny miesiąc. Skoro jednak Ukraina nie ma pieniędzy, to Rosjanie żądają od UE gwarancji, że w razie potrzeby zapłaci Bruksela. Komisarz Oettinger przyznał, że Bruksela i Kijów muszą w najbliższych dniach przeanalizować, ile dokładnie Ukraina potrzebuje gazu i jakie ma możliwości finansowe. Według wstępnych szacunków do końca roku dostawy miałyby wynieść 4 mld m sześc., co – według ceny 385 dol. – oznacza konieczność znalezienia ponad 1,5 mld dol.

Kolejne spotkanie odbędzie się w Berlinie 29 października. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, to prawdopodobnie kolejne rundy negocjacyjne będzie już prowadził nowy komisarz ds. polityki klimatycznej i energii Miguel Canete z Hiszpanii. Bo od 1 listopada zaczyna się kadencja nowej Komisji Europejskiej. Oettinger pozostanie jej członkiem, ale będzie odpowiadał za agendę cyfrową. KE zależy na porozumieniu, by pomóc Ukrainie. Ale także dlatego, że boi się, iż przyciśnięty mrozami Kijów może w zimie podbierać gaz płynący tranzytem do UE i wtedy Rosja w ogóle wstrzyma dostawy.

O 40 proc. ma się zmniejszyć emisja CO2 w UE do 2030 roku w porównaniu z rokiem 2005. To kolejny wysiłek w stosunku do tego, którego Europa już dokonuje. Do 2020 roku, w porównaniu z 2005 rokiem, redukcja emisji CO2 ma wynieść 20 proc.

Ten ogólny cel ma potwierdzić pozycję Europy jako lidera w walce ze zmianami klimatycznymi i zachęcić innych trucicieli do podjęcia równie daleko idących zobowiązań na konferencji klimatycznej w grudniu 2015 r. w Paryżu.

Pozostało 93% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie