Przewodniczący litewskiej Państwowej Rady Regulacji Energetyki (SERB) Renatas Pocius poinformował, że w nadchodzących tygodniach prąd na Litwie będzie droższy. Cena za megawatogodzinę (MWh) na giełdzie może wahać się w granicach 90–130 euro.
Premier Litwy Gintautas Paluckas wyjaśnił, że synchronizacja i podrożenie prądu nie są ze sobą powiązane. Według polityka, wzrost cen energii wynika ze spadku produkcji OZE oraz uszkodzeń kabli podmorskich, które ograniczyły przepustowość sieci z krajami skandynawskimi.
Uszkodzenie kabli miało wpływ na ceny prądu
„To nie ma absolutnie nic wspólnego z synchronizacją, jest związane z naszymi mocami wytwórczymi. Do tej pory, mimo rozwoju energetyki odnawialnej, importowaliśmy prąd. A połączenia przez które importujemy, mają ograniczoną przepustowość” – wyjaśnił podczas konferencji prasowej G. Paluckas cytowany przez agencję ELTA.
Renatas Pocius podkreślił, że wzrost cen nie wynika z synchronizacji, a z przerw w pracy kabli energetycznych na Bałtyku, spadku generacji wiatrowej, większych mrozów z czym wiąże się wzrost zużycia energii elektrycznej, a także ze wzrostu cen gazu ziemnego.
„To prawda, że gdy nie świeci słońce i nie wieje wiatr, musimy uruchamiać elektrownie gazowe, a gaz jest drogi. Gdybyśmy mieli szersze i lepsze połączenia ze Szwecją, Finlandią, (...), to mielibyśmy niższe ceny w regionie” – dodał litewski premier. Podobna sytuacja jest w pozostałych republikach bałtyckich.