Podpisana w ostatniej dekadzie lipca umowa zakłada budowę elektrowni fotowoltaicznych o mocy 50 MW na terytorium Danii i 20 MW na terytorium Niemiec. Niemiecki regulator przeprowadzi przetargi na produkcję energii elektrycznej z fotowoltaiki na terytorium Danii i odwrotnie, duński będzie realizował przetargi na budowę elektrowni słonecznych w Niemczech. Energia będzie dotowana według systemów wsparcia obowiązujących w kraju, który organizuje dany przetarg, a następnie przesyłana do tego kraju.
Rafał Bajczuk z Ośrodka Studiów Wschodnich podkreśla, że jest to pierwsza tego typu umowa na terenie Unii Europejskiej.
- W teorii otwieranie regulowanych rynków OZE między państwami członkowskimi powinno doprowadzić do zwiększenia efektywności inwestycji – elektrownie słoneczne powstawałyby wtedy w regionach o najlepszym nasłonecznieniu, a wiatrowe w regionach najbardziej wietrznych. Dodatkowo poprzez wzajemne otwieranie systemów wsparcia dla OZE, Berlin chce doprowadzić do ujednolicenia bazy prawnej dla OZE w UE oraz utrzymać wpływ na reformę europejskiego rynku energii - podkreśla ekspert.
Niemcy i Dania należą do liderów OZE i zmian w energetyce swoich krajów. Niemcy do 2022 r zamkną wszystkie swoje elektrownie atomowe; do 2050 roku chcą zredukować emisję gazów cieplarnianych o 80–95 proc. i produkować 80 proc. energii elektrycznej z OZE. Duńska strategia zakłada osiągnięcie 100 proc. udział zielonej energii w produkcji prądu w 2035 roku, a dla całej gospodarki w 2050 roku.
Inicjatywa może być szansą także dla Polski. Berlin zapowiada, że w 2017 roku ok. 5 proc. niemieckich inwestycji w OZE ma być realizowanych w innych krajach UE (w 2015 roku wartość inwestycji niemieckich w OZE wyniosła 14,5 mld euro).