Czym może skutkować zbyt mała rezerwa mocy, przekonaliśmy się rok temu, kiedy wprowadzono 20. stopień zasilania. Bilans już jest napięty, a w przyszłym roku na pewno łatwiej nie będzie. Okazuje się bowiem, że flagowa inwestycja Enei w kozienicki blok węglowy na 1075 MW może zaliczyć poważny poślizg.
Kontrowersje w Kozienicach
Według planu jednostka miała być oddana do eksploatacji w lipcu 2017 r., ale od jesieni tego roku miały się odbywać testy. – Już dziś inwestor (czyli Enea Wytwarzanie – red.) zgłasza pełną gotowość źródła w krajowym systemie sześć miesięcy po wyznaczonym harmonogramem terminie – mówi „Rzeczpospolitej" osoba zbliżona do projektu.
Ocenia, że flagowa inwestycja poznańskiej grupy w miarę zbliżania się do końca (wtedy pojawia się najwięcej problemów) może zaliczyć nawet 15-miesięczne opóźnienie.
– Blok może zostać uruchomiony dopiero we wrześniu lub październiku 2018 r., a jego koszt może zamknąć się w budżecie wyższym o 11–17 proc. niż założony (6,4 mld zł – red.) – szacuje nasze źródło.
Problemy wynikać mają m.in. ze złego zaprojektowania poszczególnych etapów prac. Ale inwestycja wzbudza wiele kontrowersji także od strony administracyjno-prawnych pozwoleń.