Wiatrakowy dylemat władzy

Ministerstwo Finansów nie pracuje nad interpretacją zapisów dotyczących podatków od nieruchomości dla farm wiatrowych – wynika z odpowiedzi resortu na pytanie „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 04.11.2016 08:56 Publikacja: 03.11.2016 19:32

Foto: Bloomberg

Skierowaliśmy je do MF po tym, jak samorządy zaczęły wyrażać obawy ws. narzucenia właścicielom turbin danin od całych konstrukcji, co wynikałoby z interpretacji ustawy o inwestycjach w elektrownie wiatrowe.

– Zazwyczaj po wprowadzeniu nowych przepisów następuje okres obserwacji. Jeśli widać rozbieżności interpretacyjne, to w niektórych przypadkach jest decyzja o ujednoliceniu przez wydanie ogólnych wytycznych – usłyszeliśmy w resorcie.

Prawdopodobnie dojdzie więc do sporów między gminami a właścicielami farm. Doradcy farm radzą, by zawiązać rezerwy i przygotować się na batalię w sądach. Wskazują przy tym na toczące się przed 2008 r. postępowania, które rozstrzygano na korzyść inwestorów.

– Kancelarie twierdzą, że dziś orzeczenia sądów będą identyczne. Bo przepisy funkcjonujące wtedy zostały powielone – wskazuje jeden z doradców.

Problem w tym, że część inwestorów nie ma z czego robić rezerw i już nie radzi sobie ze spłatą zobowiązań.

– Wkrótce właściciele farm będą bankrutować i w ogóle nie zapłacą podatków. Już dziś te najmniejsze są na skraju wydolności finansowej. W bankach rozpatrywane są zaś pierwsze wnioski o restrukturyzację kredytów zaciągniętych pod inwestycje – mówi Kamil Szydłowski, wiceprezes Stowarzyszenia Małej Energetyki Wiatrowej. Przewiduje, że kwestię rozstrzygną dopiero wojewódzkie sądy administracyjne, a sprawy mogą się oprzeć nawet o Naczelny Sąd Administracyjny. To oznacza nawet trzyletni spór. – Wielu inwestorów już skierowało indywidualne zapytania do gmin. To dlatego, że kwestia podatków od farm nie jest rozstrzygnięta wprost w ustawie podatkowej. A zapisy różnych ustaw w tym zakresie, m.in. tej odległościowej dla wiatraków, w skali kraju są bardzo różnie interpretowane. Przy tym nie widać wyraźnej przewagi po którejś ze stron – twierdzi Szydłowski.

Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica, wysłał m.in. do premier, marszałków Sejmu i Senatu prośbę o odpowiedź ws. interpretacji przepisów podatkowych dla farm. Bo nie chce stracić dobrego płatnika podatków, ale i boi się posądzenia o zaniżanie przychodów gminy. Na odpowiedź będzie czekał do 2 miesięcy. A już do 15 listopada musi mieć budżet na 2017 r.

– Nadal zamierzam go tworzyć w oparciu o założenia tegorocznego planu finansowego i będę czekał, jakie deklaracje złożą właściciele wiatraków do końca stycznia – mówi Kuliński. W tym czasie spodziewa się też odpowiedzi na swoje wątpliwości od podatkowych organów administracji centralnej. Obawia się jednak sytuacji, że będą one nieprecyzyjne. Dlatego przewiduje nawet zawieszenie postępowań podatkowych.

Wójt gminy Rypin Janusz Tyburski chce się trzymać litery prawa, ale widzi problem rolników – właścicieli trzech instalacji o łącznej mocy 6 MW, którzy zainwestowali w najnowsze turbiny, a po spadku cen zielonych certyfikatów mają problem ze spłatą kredytu. – Jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji, to wysłać podobne pismo z prośbą o interpretację, a dodatkowo na wniosek inwestora – jeśli się pojawi – przychylić się do odroczenia płatności nawet o 24 miesiące – zaznacza Tyburski.

Doradcy wskazują, że problem można rozwiązać przez dopisanie w art. 2 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych punktu o opodatkowaniu turbin z wyłączeniem ich części technicznych. Z kolei poseł Ireneusz Zyska, szef parlamentarnego zespołu górnictwa i energii, wskazuje na nowelizację ustawy odległościowej i zamierza wnieść w tej sprawie interpelację wraz z ekspertyzą podatkową.

Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz