Trudno dziś powiedzieć, na jakie ustępstwa będzie musiała pójść Polska. Z ostatnich wypowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego wynika, że negocjacje w Brukseli są bardzo trudne i na razie przełomu nie widać.
Eksperci wskazują, że Polska prawdopodobnie będzie się musiała zgodzić na dopuszczenie do aukcji w ramach rynku mocy bloków zlokalizowanych poza granicami naszego kraju. Zgodnie z pierwotnymi założeniami w pierwszej fazie nie byłoby to możliwe.
Nowe na granicy
U nas na połączeniach transgranicznych ze Szwecją i Litwą planowane jest lepsze wykorzystanie mocy. Taki cel, jak twierdzą Polskie Sieci Elektroenergetyczne, ma utworzenie w porozumieniu z operatorami krajów sąsiednich tzw. polskiego obszaru optymalizacji. Od lipca przez nasz system będzie płynąć więcej energii od sąsiadów, ale możliwe, że tylko tranzytem. Dziś ze względu na bezpieczeństwo systemu np. nocą konieczne jest ograniczenie lub wyzerowanie możliwości przesyłu energii przez połączenia transgraniczne. Po zmianach – nawet jeśli import i eksport nie będzie możliwy – energia będzie mogła płynąć ze Szwecji na Litwę lub odwrotnie przez nasze sieci.
Po zmianie to uczestnicy rynku będą mogli zadecydować o sposobie wykorzystania możliwości importowych i eksportowych systemu. – Jeśli z układu cen, będących pochodną ofert złożonych przez uczestników rynku na giełdzie, będzie wynikało, że najkorzystniejsze będzie importowanie całości przez połączenie ze Szwecją, to tak właśnie zostanie zaalokowana wymiana – dodaje PSE.
Zdaniem Michała Borga z Fiten największymi wygranymi nowego mechanizmu będą Szwedzi i Litwini. Pierwsi sprzedadzą więcej taniej energii, drudzy zabezpieczą zapotrzebowanie. – Dla Polski korzyści pojawią się tylko wtedy, gdy PSE nie będzie udostępniać mocy tylko dla tranzytu, ale też na handel – podkreśla Borg. Na razie, jak twierdzi, traderzy z nadzieją patrzą na nowy mechanizm.
Opinia
Herbert L. Gabryś, Krajowa Izba Gospodarcza