Wprowadzony wtedy 20 stopnień zasilania dziś odbija się czkawką grupie 600 przedsiębiorców. Bo właśnie w tylu postępowaniach administracyjnych wszczętych przez Urząd Regulacji Energetyki zdecydowano o nałożeniu kary. To około 30 proc. z około 2 tys. przeprowadzonych dotąd w całym kraju postępowań w związku z możliwością naruszenia przez odbiorców obowiązku zredukowania mocy.
Od tysiąca do 50 tys. zł
Przypomnijmy, że postępowania wszczęto wobec wielu spółek giełdowych m.in. producenta maszyn Kopex, oponiarskiej Dębicy, produkującej akcesoria do wykańczania wnętrz Decory czy producenta czekolady Wedel. - We wszystkich przypadkach kary były znacznie poniżej maksymalnego limitu wyznaczonego przez prawo energetyczne (art. 56 ust. 3), który wynosi 15 proc. przychodu z poprzedniego roku podatkowego – tłumaczy Beata Wereszczyńska-Dembska, dyrektor w departamencie komunikacji społecznej URE. Regulator brał pod uwagę niecodzienność sytuacji, która nie zdarzyła się wcześniej od ponad ćwierćwiecza. Dlatego – jak ujawnia Wereszczyńska-Dembska - najniższe kary opiewały na tysiąc złotych. Często są to jednak były kwoty rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy, a nawet większe. Dotkliwość kary zależała od wielkości przekroczenia mocy w poszczególnych godzinach i mnożono ją przez maksymalną cenę z rynku bilansującego (1,5 tys. zł/MWh) spodziewaną przy ograniczonej podaży energii. By sankcja pełniła funkcję „wychowawczo-prewencyjną" dodatkowo podwajano otrzymaną kwotę.
- Z informacji, które mam z rynku wynika, że URE miarkuje wysokość kar. Przeważnie nie są one zbyt wysokie wobec przychodów. Same spółki są pozytywnie tym zaskoczone, bo spodziewały się wyższych sankcji – twierdzi Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii. Najwyższa kara, o której słyszał w związku z brakiem reakcji na ograniczenie poboru, to 50 tys. zł.
Choć kary nie były dotkliwe, to jednak regulator rzadko odpuszczał uchybieniu. Tylko w 10 proc. przypadków postępowanie umorzono, a zaledwie 20 spraw zakończyło się odstąpieniem od wymierzenia kary. Do tej pory blisko 90 podmiotów odwołało się też od decyzji urzędu – tu toczą się jeszcze sprawy sądowe.
Rażące zaniedbania dystrybutorów
Trwają też postępowania wobec największych w Polsce dystrybutorów – spółek zależnych PGE, Tauronu, Energi, Enei oraz Innogy. Do nich należało opracowanie planów wprowadzania ograniczeń w dostarczaniu i poborze energii dla poszczególnych odbiorców i stopni zasilania. Nie zdali testu. URE mówi dziś o ich „niedbalstwie m.in. w kompletowaniu informacji dotyczących ograniczeń w poborze mocy z sierpnia 2015 r.", a czasem nawet „rażących zaniedbaniach".