Eurogas zaleca, by nie kontynuować rozpatrywania propozycji KE, dopóki jego wpływ nie zostanie w pełni oceniony w czasie, w którym będzie możliwe wzięcie pod uwagę uczestników rynku" - cytuje komunikat Eurogas agencja Prime.
Komisja Europejska na początku listopada 2017 r zaproponowała wniesienie poprawek do gazowej dyrektywy Unii. Celem zmian jest, by unijne regulacje energetyczne dotyczyły wszystkich gazociągów na terenie Unii, które prowadzą z lub do krajów trzecich. Obecnie dotyczą one jedynie kilku projektów.
Unijne normy to m.in. niedyskryminujące taryfy na transport gazu; dostęp krajów trzecich do gazociągów; rozdzielenie działalności handlu gazem od jego transportu. Obecnie normy te nie dotyczą odcinków podmorskich, co jest kluczowe dla inwestycji Gazpromu rozbudowy gazociągu na dnie Bałtyku o dwie nowe nitki (projekt Nord Stream 2).
KE wyjaśnia, że poprawki będą miały wpływ tylko na podmorskie gazociągi znajdujące się na terenie wód Unii. Chodzi o rury idące do Unii z Norwegii, Algierii, Libii, Tunezji, Maroka i Rosji. Aby weszły w życie musi je przyjąć Rada Europy i parlament europejski.
Tymczasem na rzecz Nord Strem 2 ostro lobbują zachodni partnerzy Gazpromu - koncerny niemieckie, austriacki, francuski i Shell. Mają one też dużo do powiedzenia w organizacji jaką jest Eurogas. Stowarzyszenie wymienia zagrożenia, które niosą poprawki KE: