Jak ustaliła „Rz", rada nadzorcza zapoznała się ze szczegółowymi informacjami na temat umowy, która jest niemal gotowa. Ale żadnej decyzji ani akceptującej, ani sprzeciwu wobec umowy nie podjęła. Tymczasem bez akceptacji rady szefowie spółki Orlen Upstream nie będą mogli zawrzeć porozumienia z kanadyjską EnCaną.
Dla PKN Orlen to – jak zgodnie przyznają eksperci – duża szansa. Polska firma może bowiem po raz pierwszy zyskać dostęp do złóż gazu łupkowego w USA (w stanie Kolorado), których właścicielem jest kanadyjski potentat – EnCana. W zamian Kanadyjczycy, o których mówi się, że spóźnili się w „wyścigu" po polskie koncesje, mieliby udziały w czterech koncesjach na Lubelszczyźnie należących do PKN. Równocześnie EnCana mogłaby pokryć część kosztów prac poszukiwawczych, jakie polska firma rozpoczyna na dobre tej jesieni. Wydatki na odwierty są wysokie, jeden może kosztować nawet 15 mln dolarów, a zwykle firmy są zobowiązane do wykonania dwóch – trzech na każdej koncesji. Nieoficjalnie mówi się, że kanadyjska firma mogłaby przeznaczyć na prace w Polsce nawet 200 mln dol.
386 mld metrów sześciennych to zasoby gazu EnCany w Ameryce Północnej na koniec 2010 r.
EnCana jest największą w Kanadzie firmą gazowniczą i drugim w Ameryce Północnej producentem gazu łupkowego. Dlatego według analityków rynku istotne dla Orlenu, który nie prowadził dotąd żadnych prac wiertniczych, będą doświadczenie i technologie Kanadyjczyków.
Jeśli PKN zawrze umowę z EnCaną, to będzie pierwszy tego typu przypadek, wcześniej próbę znalezienia partnera do koncesji łupkowych podjęło PGNiG, licząc również na dostęp do złóż, ale bez efektu. Oferty, jakie otrzymała gazowa firma, nie były zbyt atrakcyjne. W imieniu PGNiG negocjacje tego typu prowadził wiceprezes Marek Karabuła, który zasiada też w radzie nadzorczej PKN.