Do Dumy trafi prezydencki projekt ustawy zmieniającej zasady dostępu do złóż surowców naturalnych Rosji. Licencję na wydobycie będzie mógł dostać tylko zwycięzca licytacji, a jedynym kryterium będzie cena. Jak argumentuje Putin, pozwoli to uniknąć podejrzeń o korupcję i nierzetelność rządowych komisji przetargowych, które dziś decydują komu przyznać prawo wydobywania skarbów Rosji.

Obecne zasady są tak nieprzejrzyste, że uczestnicy przetargów często idą do sądu lub rezygnują z walki, bo nie zgadzają się z wynikami. Tak było niedawno w wypadku przetargu na wielkie złoża miedzi i niklu (tzw. Elanskie) na Syberii. Koncern Norylski Nikiel (globalny lider w produkcji niklu palladu i platyny, należy do oligarchów Potanina i Deripaski) wycofał się z przetargu, ogłaszając, że komisja jest nieobiektywna. Cała pula przypadła UGMK (koncern wydobywczy innych bogaczy - Machmudowa i Kozycyna). Zwycięzca zobowiązał się do inwestycji na poziomie 50 mld rubli, podczas gdy Norylski Nikiem proponował prawie 69 mld rubli.

Przetarg na największą ropę Rosji - złoże Trebsa i Titowa - trafił do sądu. Złoża chcieli wszyscy najwięksi, ale Rosniedry (rządowy urząd ds. złóż), z niewiadomych powodów, przyjął do rozpatrzenia tylko ofertę Basznieft.

Prywatne koncerny pracujące w Rosji są za aukcyjnym sposobem dzielenia złóż. Państwowe jak Rosneft i Gazprom, dostające je teraz bez wysiłku, nie chcą stawać do rywalizacji z prywatnym biznesem. Nowe prawo Putina zmieni reguły walki o złoża na niekorzyść monopolistów.