Zakładamy stację paliw

Biznes paliwowy to zajęcie dla zdeterminowanych i dysponujących zasobnym portfelem

Publikacja: 03.09.2012 02:58

Zakładamy stację paliw

Foto: Bloomberg

Eksperci pytani o wskazówki, jak założyć stację paliw, radzą: jeszcze raz przemyśl, czy w ogóle się za to zabierać. – Złote czasy dla właścicieli stacji minęły jakieś trzy lata temu. Wtedy marże detaliczne na benzynie i oleju napędowym zaczęły drastycznie spadać. Dziś nie da się z tego biznesu wyżyć, o ile nie prowadzi się także pobocznej działalności – twierdzi Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw w POPiHN. Rentowna sieć liczy przynajmniej 200 stacji.

– Niezależni właściciele ze względu na politykę cenową koncernów nie mogą z uzyskanej marży pokryć kosztów prowadzenia stacji paliw, a nawet muszą dopłacać 30 gr do sprzedanego litra paliwa – wtóruje Rafał Biczyk z Polskiej Izby Paliw Płynnych.

Odważnych nie brakuje. Co roku przybywa od kilkunastu do kilkudziesięciu stacji. Większość niezależnych obiektów decyduje się na przystąpienie do systemu partnerskiego. Współpracę proponują m.in. PKN Orlen, Lotos, Statoil, Shell i BP. Przedstawiciele tej ostatniej twierdzą, że rocznie przybywa im ok. 30 stacji partnerskich, odchodzą zaś nieliczni. Pozostałe sieci podpisują umowy co najmniej z kilkoma partnerami w roku. – Odnotowaliśmy tylko pojedyncze przypadki rezygnacji franczyzobiorców – twierdzi Beata Karpińska z Orlenu.

Zanim zwiążemy się z którąś z sieci, musimy mieć już wybudowaną stację lub dysponować dużym kapitałem na zakup i zagospodarowanie nieruchomości wraz z infrastrukturą techniczną. Orlen podaje, że średnio potrzeba kilka mln zł. – Koszt inwestycji waha się od 2 do 11 mln zł w zależności od tego, czy jest to mała dwustanowiskowa stacyjka oferująca tylko podstawowe paliwa i LPG, czy obiekt przy autostradzie lub drodze szybkiego ruchu – twierdzi Biczyk. Czas zwrotu inwestycji też jest zróżnicowany. – Od 5 lat dla obiektu w przygranicznej miejscowości do nawet 10 lat dla małej stacji w gorszej lokalizacji – dodaje.

Lokalizacja przekłada się na sukces. – Działka powinna być położona np. przy drodze krajowej o natężeniu ruchu od 15 tys. pojazdów dziennie. Taka nieruchomość kosztuje ok. 200 tys. zł. Ale jeśli droga prowadzi do obwodnicy lub autostrady, jej cena wzrasta do 900 tys. zł – oblicza Artur Kandarian, prezes Petrokan, który prowadzi cztery stacje dla PKN.

Zyski też zależą od wielkości stacji, jej oferty i lokalizacji. – W sytuacji gdy rynek sprzedaży detalicznej paliw charakteryzuje się niższą marżowością, duży nacisk kładziemy na skuteczną sprzedaż produktów pozapaliwowych. Stąd tak ważny w ofercie jest dobrze wyposażony sklep i kącik gastronomiczny – mówi Zbigniew Baryłka, kierownik działu rozwoju Lotos Paliwa.

Partnerzy decydujący się na małą gastronomię mogą skorzystać z know-how franczyzodawców rozwijających własne koncepty. – Udzielamy wsparcia, ale to partner ponosi koszty zakupu wyposażenia sklepu i towaru. Natomiast cały zysk zostaje w jego kieszeni – zaznacza Marek Gawroński, rzecznik Shella. Chętnych nie brakuje, bo marża wynosi aż 25 – 30 proc. Według przedsiębiorców 75 proc. dochodów pozapaliwowych daje sprzedaż papierosów i alkoholu.

Ale mylą się ci, którzy myślą, że przystąpienie do sieci jest lekiem na całe zło. To partnerzy w większości przypadków ponoszą koszt związany z modernizacją obiektu do standardów sieci.

Własna stacja benzynowa to dziś biznes dla zdeterminowanych i dysponujących zasobnym portfelem. Marże ze sprzedaży paliwa są na bardzo niskim poziomie

Sama placówka nie wystarczy, by się utrzymać

Kiedy pan Bogusław ze Słupska 14 lat temu zakładał niezależną stację paliw, biznes, w który wchodził, był żyłą złota. Dziś zastanawia się nad odejściem z rynku. – Przez lata pod moim bokiem wyrosła konkurencja w postaci stacji polskich i zagranicznych koncernów, które oferują paliwa po cenach zbliżonych do hurtowych. Ja nie mogę sobie na to pozwolić – tłumaczy. Ocenia, że od 2004 r. prowadzenie stacji z roku na rok jest coraz mniej opłacalne. I nie chodzi tu tylko o większą konkurencję, lecz także o wzrost kosztów stałych. – Teraz miesięczne utrzymanie stacji kosztuje mnie ok. 30 tys. zł. Na początku koszty nie przekraczały nawet 10 tys. zł – porównuje. Myślał o sprzedaży stacji, ale nie było chętnych. Nawet takich, którzy nabyliby nieruchomość pod działalność deweloperską. Starał się też przyłączyć do jednej z sieci franczyzowych dużego koncernu, ale jego stacja położona 50 metrów od drogi okazała się za się mało atrakcyjna, tym bardziej że w pobliżu znajdują się już punkty Shella i Orlenu. Walczę, by utrzymać się na rynku, ale to wymaga wielkiej pomysłowości – mówi pan Bogusław. Wychodzi na swoje tylko dlatego, że obok stacji ma wypożyczalnię przyczep i parking, a w sklepie znacząco poszerzył asortyment. – Mam nie tylko alkohol czy papierosy, ale nawet węgiel opałowy w brykietach – śmieje się.

Taniej budować obiekty samoobsługowe

W branży paliwowej ważne jest znalezienie swojej niszy. Jacek Malec, który pracował kiedyś w Shellu i Lotosie, dziś rozwija swój koncept – stacji samoobsługowych Momo. Można tam kupić tylko paliwo, nie ma sklepiku czy małej gastronomii. Na razie działa jeden obiekt, ale zgodnie z planami w ciągu czterech lat ma ich powstać 50. Malec twierdzi, że przewagą Momo są niższe koszty inwestycji i koszty stałe. – Budowa stacji samoobsługowej pochłania zaledwie 25 proc. środków potrzebnych na budowę konwencjonalnej stacji, czyli ok. 300–400 tys. zł. Drugie tyle idzie na wyposażenie. Około 1 mln zł to budżet miesięczny na zakup paliwa, a tylko 500 zł za energię. Innych kosztów nie mam, właśnie dlatego że nie prowadzę sklepu – oblicza prezes. Jego zdaniem o tym, że koncept się sprawdza, świadczą rosnące przychody. Stację odwiedza teraz 500–600 osób na dobę. Faktycznie obroty firmy rosną dynamicznie – z 0,87 mln zł w I kw. ub.r. do 1,84 mln zł, ale nadal jest ona na minusie (strata netto od stycznia do marca wyniosła 165,1 tys. zł). – Strata wynika z amortyzacji niepieniężnego aportu 4 mln zł i znacznych wydatków na pozyskiwanie nowych lokalizacji i pozwoleń na budowę. Przy dynamicznym rozwoju planuję się jej pozbyć po trzech pełnych latach pracy minimum 5 stacji – tłumaczy Malec.

Eksperci pytani o wskazówki, jak założyć stację paliw, radzą: jeszcze raz przemyśl, czy w ogóle się za to zabierać. – Złote czasy dla właścicieli stacji minęły jakieś trzy lata temu. Wtedy marże detaliczne na benzynie i oleju napędowym zaczęły drastycznie spadać. Dziś nie da się z tego biznesu wyżyć, o ile nie prowadzi się także pobocznej działalności – twierdzi Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. analiz rynku paliw w POPiHN. Rentowna sieć liczy przynajmniej 200 stacji.

Pozostało 92% artykułu
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz