– Nie mówmy o łupkach, bo ich na razie nie ma – rozpoczął dyskusję moderator panelu „Naturalny, ciekły, łupkowy: bilans gazu dla Europy" Michaił Krutichin z agencji RusEnergy. Według rosyjskich ekspertów koszty wydobycia łupków w Europie są co najmniej trzykrotnie wyższe niż w Stanach Zjednoczonych, które dzięki łupkom stały się „gazową wyspą".

Szef Instytutu Energetyki i Finansów w Moskwie Władimir Fejgin szacował, że USA wydają na wydobycie łupków 200 dol. za tysiąc m3, Europa za to zapłaci 600 dol. Analitycy z Rosji uzasadniali, że amerykańskie doświadczenia nie zawsze można przenieść na inne regiony, w tym Europę, choćby z uwagi na większą gęstość zaludnienia. Fejgin z nutką ironii dziękował ekspertom za badania w sprawie łupków, gdyż okazało się, że ich wydobycie jest nierentowne.

O „fantazjach" Europy dotyczących niekonwencjonalnych surowców mówił także Konstantin Simonow, szef rosyjskiej Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego. Z kolei o tym, że Polska jest zdeterminowana, by uniezależniać się od dostaw z Rosji, przypomnieli polscy eksperci. – Kluczem do rozmowy o gazie ziemnym jest cena. Gazprom-Eksport zachował się nieracjonalnie, bo w ostatnich latach tylko liczył pieniądze. Wysoka cena gazu działa destrukcyjnie – mówił Ryszard Gburek, dyrektor biura w Departamencie Współpracy z Korporacjami BRE Banku.

Ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Mychajło Honczar pytany, czy zgadza się z tezą , że wydobycie łupków w Europie jest nierentowne, odpowiedział. – To tylko hipoteza. Mówimy o poważnej perspektywie gazu niekonwencjonalnego, w tym łupkowego, z USA, a wkrótce m.in. z Australii i Argentyny. Poprzez proces skraplania stanie się on poważnym graczem na globalnym rynku, dlatego Rosja próbuje zmniejszyć jego rolę – mówił.