Analitycy Citi przeanalizowali sytuację w 26 krajach, których gospodarki najbardziej zależą od eksportu ropy. W ośmiu (Rosji, ZEA, Arabii Saudyjskiej, Norwegii, Kazachstanie, Katarze, Kuwejcie i Nigerii) funkcjonuje płynny rynek akcji spółek naftowych.
Z analizy wynika, że dzięki petrodolarom kraje te charakteryzuje wzrost PKB, nadwyżka budżetu i na rachunku operacji bieżących. Większość wykorzystuje wpływy z eksportu ropy do redukcji długu państwowego – do 17 proc. PKB (średnia w ośmiu krajach). Petrodolary dostarczają też zasobów rezerw złotowo-walutowych (1,2 bln dol. lub 31 proc. łącznego PKB). Wysokie ceny ropy sprzyjają wysokiej konsumpcji wewnętrznej i wzrostowi dobrobytu obywateli.
Jednak są i minusy – jak przypomina za ekspertami Citi gazeta „Wiedomosti". Większość producentów ropy to autorytarne reżimy, w których wysokie są wydatki na obronę, brakuje za to inwestycji w produkcję krajową. Gospodarka nie jest unowocześniania i otwierana na konkurencję z zewnątrz.
Jedynym wyjątkiem w tej charakterystyce pozostaje Norwegia, która z roku na rok zmniejsza zależność budżetu od wpływów ze sprzedaży ropy. Pozostałe kraje – odwrotnie. Przykładowo w 2005 r. do zbilansowania finansów Arabii Saudyjskiej wystarczyła cena 30 dol. za baryłkę. Teraz jest to 80 dol.
Rekordzistą wzrostu zależności jest jednak Rosja. Siedem lat temu, by zbilansować budżet Kremla, wystarczyła cena 20 dol. za baryłkę. Teraz jest to 117 dol. Zdaniem analityków, jeżeli cena ropy spadnie poniżej 80 dol., budżet Rosji, a tym samym i gospodarka kraju znajdzie się w poważnych kłopotach. U większości eksporterów ropy rezerwy sięgają 60 proc. PKB; w Rosji fundusz rezerwowy sięga tylko 8 proc. produktu krajowego.