Rada dyrektorów Gazpromu przyjęła do wiadomości informację zarządu „O działaniach skierowanych na podniesienia kapitalizacji koncernu", podał sam Gazprom. Pięć lat temu, 19 maja 2008 r., koncern osiągnął największą wartość w historii – 8,7 bln rubli (wtedy było to 360 mld dol.), a za akcję można było dostać nawet 360 rubli. Prezes Aleksiej Miller zapowiadał wtedy, że za 7–8 lat wartość rynkowa Gazpromu sięgnie 1 bln dol.
Minęło pięć lat i wartość spadła o 65 proc., a akcje kosztują 127 rubli (notowania z moskiewskiej giełdy z 22 maja). W kwietniu na giełdzie w Londynie wartość Gazpromu spadła poniżej stu miliardów dolarów. Tak nisko wyceniany był rosyjski gigant tylko w kryzysowym 2009 r.
Plan zarządu zakłada m.in. poprawę dostępności akcji Gazpromu na giełdzie (teraz obrót odbywa się głównie poza parkietem). Spółka przeprowadzi audyt ładu korporacyjnego oraz obiecuje wypłaty dywidendy od skonsolidowanego zysku netto liczonego według międzynarodowych standardów księgowych.
Obecnie Gazprom niechętnie dzieli się zyskami. Dywidenda za ubiegły rok będzie o 33 proc. niższa od tej sprzed dwóch lat i liczona według rosyjskich zasad księgowania, co jest niekorzystne dla akcjonariuszy. Gazeta „Wiedomosti" dowiedziała się w Gazpromie, że przejście na zasady międzynarodowe liczenia dywidendy będzie kosztować koncern ok. 4 mld dolarów. Dlatego firma się nie śpieszy.
Koncern chce też poprawić przejrzystość działania, udostępniając pełniejsze i jawne sprawozdania finansowe. Jednak eksperci i analitycy nie wierzą w ten program. W ich ocenie Gazprom dziś to koncern w stagnacji, ze zmniejszającym się wydobyciem, który swoje wciąż wysokie zyski wkłada w nieefektywne, wielkie projekty gazociągowe.