Wkrótce w wejdą życie przepisy tzw. małego trójpaku, który zmodyfikował prawo energetyczne. Ale nawet prezydent Bronisław Komorowski zaapelował o dalsze prace nad tzw. dużym trójpakiem, który uzdrowiłby sytuację w sektorze odnawialnych źródeł energii (OZE).
Co więcej, mały trójpak miał uchronić Polskę przed gigantycznymi karami wynikających z niewdrożenia unijnych przepisów o OZE, ale szanse na to są wątpliwe. Z analiz, do których dotarła „Rz", wynika, że z 18 przepisów dyrektywy, które powinny zostać zaimplementowane, cztery wprowadzono w całości, sześć w sposób oceniany przez prawników za niepełny lub nieprawidłowy, a ośmiu nie wdrożono w ogóle. Tymczasem kara za rok niedostosowania przepisów krajowych do wymogów UE wynosi ok. 200 mln zł.
Firmy też apelują o pilne działania. – Polski rynek energetyczny potrzebuje przejrzystego i stabilnego otoczenia legislacyjnego, które jednocześnie uwzględnia zmiany, jakie mają miejsce na tym rynku. Mały trójpak energetyczny to pierwszy krok we właściwą stronę. Oby kolejny krok rozpoczął się jak najszybciej poprzez wznowienie prac nad tzw. dużym trójpakiem – ocenia Janusz Moroz, członek zarządu RWE Polska ds. handlu.
Ale są też bardziej naglące opinie. – Mały trójpak nie rozwiązuje żadnego z głównych problemów energetyki odnawialnej w Polsce – podkreśla Zbigniew Prokopowicz, wiceprezes Polenergii, kierujący też notowaną na GPW spółką portfelową Polish Energy Partners.
Według niego niezbędne są kompleksowe rozwiązania, które odblokują inwestycje. Ich brak rodzi drugie zagrożenie: Polska nie będzie miała szans na wypełnienie zobowiązań wobec UE, by w 2020 r. 19 proc. energii pochodziło z OZE. Jeśli tak się stanie, będziemy musieli dokupić „zielonego prądu" od innych państw. To generowałoby 2–7 mld zł rocznie nowego kosztu.