Bez nowych przepisów o OZE grożą Polsce grożą wielkie kary

Nowa odsłona batalii o zieloną energię. Bez nowych zasad możemy płacić setki milionów złotych kar, a potem dokupić tę energię od innych – za miliardy.

Publikacja: 21.08.2013 00:46

Bez nowych przepisów o OZE grożą Polsce grożą wielkie kary

Foto: Bloomberg

Wkrótce w wejdą życie przepisy tzw. małego trójpaku, który zmodyfikował prawo energetyczne. Ale nawet prezydent Bronisław Komorowski zaapelował o dalsze prace nad tzw. dużym trójpakiem, który uzdrowiłby sytuację w sektorze odnawialnych źródeł energii (OZE).

Co więcej, mały trójpak miał uchronić Polskę przed gigantycznymi karami wynikających z niewdrożenia unijnych przepisów o OZE, ale szanse na to są wątpliwe. Z analiz, do których dotarła „Rz", wynika, że z 18 przepisów dyrektywy, które powinny zostać zaimplementowane, cztery wprowadzono w całości, sześć w sposób oceniany przez prawników za niepełny lub nieprawidłowy, a ośmiu nie wdrożono w ogóle. Tymczasem kara za rok niedostosowania przepisów krajowych do wymogów UE wynosi ok. 200 mln zł.

Firmy też apelują o pilne działania. – Polski rynek energetyczny potrzebuje przejrzystego i stabilnego otoczenia legislacyjnego, które jednocześnie uwzględnia zmiany, jakie mają miejsce na tym rynku. Mały trójpak energetyczny to pierwszy krok we właściwą stronę. Oby kolejny krok rozpoczął się jak najszybciej poprzez wznowienie prac nad tzw. dużym trójpakiem – ocenia Janusz Moroz, członek zarządu RWE Polska ds. handlu.

Ale są też bardziej naglące opinie. – Mały trójpak nie rozwiązuje żadnego z głównych problemów energetyki odnawialnej w Polsce – podkreśla Zbigniew Prokopowicz, wiceprezes Polenergii, kierujący też notowaną na GPW spółką portfelową Polish Energy Partners.

Według niego niezbędne są kompleksowe rozwiązania, które odblokują inwestycje. Ich brak rodzi drugie zagrożenie: Polska nie będzie miała szans na wypełnienie zobowiązań wobec UE, by w 2020 r. 19 proc. energii pochodziło z OZE. Jeśli tak się stanie, będziemy musieli dokupić „zielonego prądu" od innych państw. To generowałoby 2–7 mld zł rocznie nowego kosztu.

– Dziś udział OZE w produkcji energii wynosi  9 proc., więc nie jesteśmy nawet w połowie drogi. Jednocześnie rząd przyczynił się do destabilizacji rynku, zapowiadając  zmiany w prawie i przez trzy lata ich nie wdrożył. W wyniku nadpodaży doszło do zapaści na rynku zielonych certyfikatów, a wiele projektów OZE wpadło w pułapkę kredytową, nie mogąc regulować bieżących zobowiązań – mówi Prokopowicz.

Sugeruje on sięgnięcie po zestaw rozwiązań, które w jego ocenie są najtańsze dla gospodarki. – Po pierwsze, wskazane byłoby zróżnicowanie wysokości współczynników wsparcia dla poszczególnych technologii OZE, tak by promować te najtańsze dla społeczeństwa, czyli energię z lądowych farm wiatrowych i dedykowanych instalacji biomasowych – mówi.

Po drugie, proponuje wprowadzenie mechanizmu, który utrzymywałby ceny zielonych certyfikatów w określonym kanale cenowym. W skrócie chodziłoby o to, by Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej interweniował, gdyby rynkowa cena zielonych certyfikatów spadała np. poniżej 75 proc. wysokości opłaty zastępczej. Ponoszą ją firmy, które nie są w stanie, bądź nie chcą, rozliczać się z zielonych certyfikatów, mimo że są do tego zobowiązane. – Po trzecie, istotne jest wsparcie technologii pobudzającej wzrost gospodarczy kraju. Taki efekt dadzą farmy wiatrowe na morzu, gdzie udział dostaw krajowych może przekroczyć 50 proc. Zakładamy, że ruszyłoby ono od 2020 r., kiedy realne jest uruchomienie pierwszej polskiej farmy na Bałtyku – mówi Prokopowicz.

Zaznacza, że zgubne mogą okazać się propozycje wsparcia. W branży OZE dyskutuje się o rozważanym przez rząd systemie aukcyjnym, który zastąpiłby zielone certyfikaty. – Ta zmiana wymagałaby co najmniej 18 miesięcy prac przygotowawczych i legislacyjnych, co oznacza kolejne opóźnienia. Modyfikacja obecnego systemu jest prosta do zrobienia i przyniosłaby porównywalny efekt kosztowy dla gospodarki i społeczeństwa – podsumowuje.

Dzięki rozwojowi technologii koszty będą maleć

Koszt produkcji energii w farmach wiatrowych na lądzie stopniowo zbliża się do tego w nowoczesnych technologiach węglowych. Zdaniem przedstawicieli branży po 2020 r.  prawdopodobnie będzie już niższy. To oznacza, że lądowe farmy wiatrowe nie będą potrzebowały wsparcia. W ostatnich czterech latach nastąpił postęp technologiczny. Co więcej, eksperci szacują, że do 2020 r. koszty wytworzenia energii z wiatru na lądzie powinny spaść o kolejne 20 proc., a na morzu o 30–40 proc. Z kolei farmy wiatrowe ma morzu mogą wygenerować dla Polski dziesiątki miliardów złotych inwestycji. Chodzi o rozwój polskich firm, które budowałyby fundamenty, wieże, statki, zaplecza logistyczne i remontowe dla morskich farm wiatrowych. Co więcej, takie inwestycje mogłyby stanowić bazę dla rozwoju eksportu komponentów do morskich farm wiatrowych.

Wkrótce w wejdą życie przepisy tzw. małego trójpaku, który zmodyfikował prawo energetyczne. Ale nawet prezydent Bronisław Komorowski zaapelował o dalsze prace nad tzw. dużym trójpakiem, który uzdrowiłby sytuację w sektorze odnawialnych źródeł energii (OZE).

Co więcej, mały trójpak miał uchronić Polskę przed gigantycznymi karami wynikających z niewdrożenia unijnych przepisów o OZE, ale szanse na to są wątpliwe. Z analiz, do których dotarła „Rz", wynika, że z 18 przepisów dyrektywy, które powinny zostać zaimplementowane, cztery wprowadzono w całości, sześć w sposób oceniany przez prawników za niepełny lub nieprawidłowy, a ośmiu nie wdrożono w ogóle. Tymczasem kara za rok niedostosowania przepisów krajowych do wymogów UE wynosi ok. 200 mln zł.

Pozostało 82% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie