O wszystkim zadecyduje dzisiejsze głosowanie specjalnej podkomisji sejmowej pracującej nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach. Jeśli decyzja będzie pozytywna, to prosumenci nie tylko oszczędzą na zakupie energii, ale będą dodatkowo mogli zarobić na odsprzedaży jej nadwyżek do sieci. A to skróci okres zwrotu takiej inwestycji.
Dodatkowy zarobek
W toku prac nad tym dokumentem zgłoszono poprawkę, która może znacząco przyczynić się do wzrostu zainteresowania budowaniem przydomowych źródeł. Instytut Energetyki Odnawialnej szacuje, że dzięki wprowadzeniu gwarantowanych taryf dla prosumentów (tzw. feed-in-tarif) przybędzie 145 tys. instalacji o mocy do 3 kW i prawie 60 tys. źródeł o mocy od 3 do 10 kW.
Jak wynika z szacunków ekspertów Banku Ochrony Środowiska, czteroosobowa rodzina mieszkająca w średniej wielkości domu jednorodzinnym, inwestując ok. 24 tys. zł w mikroelektrownię słoneczną o mocy 3 kW (wytwarzającej 2850 kWh rocznie) i zużywając na własne potrzeby 30 proc., zmniejsza swoje roczne rachunki za prąd o ok. 500 zł. Co więcej, nadwyżka sprzedana po przewidzianych dla tej wielkości instalacji taryfach (0,75 zł za kWh) – w przypadku przyjęcia poprawki – zapewniłaby jej dodatkowy przychód ponad 1496 zł rocznie.
Jeszcze lepiej wyglądałby domowy budżet przy instalacji fotowoltaicznej o mocy 10 kW (wytworzy rocznie ok. 9500 kWh), za którą trzeba dziś zapłacić ok. 60 tys. zł. Jeśli na własne potrzeby takie gospodarstwo zużyje 10 proc., a resztę odda do sieci, otrzymując 0,65 zł za każdą 1 kWh (przewidziano niższe stawki dla większych źródeł), to rachunki spadną do 797,5 zł, a w portfelu pojawi się dodatkowe 5557,5 tys. zł.
Przy zakupie instalacji i równoczesnym korzystaniu z gwarantowanej ceny nie można się już starać o dotację do inwestycji np. z NFOŚiGW.