Amerykański prezydent elekt Donald Trump zapowiedział, że jego administracja wycofa wszystkie „niszczące miejsca pracy" regulacje uderzające w przemysł naftowy i węglowy. Te zapowiedzi przyczyniają się już do zwyżek cen akcji spółek energetycznych z USA. Zmiana amerykańskiej polityki energetycznej może też przynieść skutki odczuwalne na całym świecie.
Ekologia na bok
– Myślę, że 80 proc. polityki administracji Obamy zostanie zmienione, wkrótce po tym jak Trump zasiądzie w Białym Domu. Administracja Trumpa przestanie się kierować wytycznymi dotyczącymi walki z globalnym ociepleniem i przestanie upolityczniać kwestię infrastruktury – twierdzi Robert McNally, prezes firmy konsultingowej Rapidan Group.
Jedną z pierwszych decyzji nowej administracji może być odblokowanie budowy rurociągu Keystone XL mającego transportować kanadyjską ropę do terminalu naftowego nad Zatoką Meksykańską. Można też się spodziewać wznowienia wydawania zezwoleń na podmorskie wiercenia naftowe oraz wydobycie ropy w Arktyce. To wszystko ma się przyczynić do zwiększenia produkcji ropy i gazu w USA i do tego, że więcej amerykańskich surowców energetycznych będzie trafiało na eksport na inne rynki, w tym do Europy. USA wciąż posiadają duże, nietknięte złoża ropy. Niedawno w zachodnim Teksasie odkryto złoże, którego zasoby ocenia się nawet na 20 mld baryłek, co czyni je drugim największym ze znanych złóż na świecie.
Trump obiecuje również poluzować regulacje, tak by wspierać amerykański przemysł węglowy. Najprawdopodobniej zostanie więc wycofany zestaw regulacji Clean Power Plan przewidujący, że emisja dwutlenku węgla w USA zostanie do 2030 r. zmniejszona o 32 proc. w stosunku do poziomu z 2005 r. Wycofanie się z tych regulacji może uratować wiele starszych kopalni oraz elektrowni węglowych przed zamknięciem.
Rezultaty za kilka lat
Wielu analityków wskazuje, że nowa polityka energetyczna w USA zacznie przynosić rezultaty dopiero za kilka lat, możliwe, że nawet po zakończeniu ewentualnej drugiej kadencji Trumpa. – Jeśli na rynku naftowym zwiększy się liczba opcji, to i tak ostatecznie ceny będą napędzały zmiany w sektorze. Jeśli w przyszłym roku ropa nie zdrożeje do 80 dol. za baryłkę, to trudno się spodziewać dużego wzrostu podaży – wskazuje Michael Cohen, analityk Barclaysa.