Polska była przeciwko nowym standardom emisji dla dużych obiektów. W grupie państw głosujących za odrzuceniem tzw. konkluzji BAT (o stosowaniu najlepszych dostępnych technologii) były także Niemcy, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja i Finlandia. Część ekspertów nie kryje zaskoczenia z powodu stanowiska Niemiec. Spodziewano się, że nasi sąsiedzi zagłosują za przyjęciem zaostrzonych standardów. Natomiast prowęglowe państwa jak Grecja czy Wielka Brytania opowiedziały się za wprowadzeniem bardziej restrykcyjnych limitów.
- Dziwi nas stanowisko Niemiec, które starały się zablokować wejście proponowanych przepisów. Dotychczasowe opóźnienia w przyjęciu regulacji w całej Europie spowodowały 55 tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie, a koszty związane z opieką zdrowotną sięgnęły 150 mld euro – wskazuje Krzysztof Jędrzejewski, rzecznik ds. politycznych Koalicji Klimatycznej. Ale z zadowoleniem przyjmuje piątkowy wynik głosowania w Brukseli, który oznacza ograniczenia dla emisji najbardziej trujących zanieczyszczeń z elektrowni węglowych.
W całej Unii przedwczesnych zgonów spowodowanych emisją tlenków siarki, azotu i pyłów zawieszonych jest ok. 400 tys. rocznie. W Polsce to ok. 45 tys. osób. Obecnie do katalogu tych norm włączane zostały także limity dla związków chloru i metali ciężkich m.in. dla rtęci.
Na dostosowanie się do nowych wymogów są cztery lata. Dla naszej energetyki i ciepłownictwa oznacza dalsze wydatki.
- Może kosztować polskie przedsiębiorstwa ok. 10 mld zł. Nie zgadzamy się na takie podejście - powiedział cytowany przez PAP Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej.