Konieczność dywersyfikacji dostaw gazu i ropy to jedna z częściej składanych deklaracji zarówno przez spółki zajmujące się tą działalnością, jak i polityków. Niemal zawsze pojawia się w kontekście uniezależnienia naszego kraju od importu z Rosji. Za nimi poszły teraz konkretne działania.

PGNiG przekonuje, że najskuteczniejszym sposobem realnej dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do naszego kraju jest rozwój infrastruktury łączącej polski system gazowniczy przez Danię ze złożami w Norwegii. Uzupełnieniem tzw. Korytarza Norweskiego jest rozbudowa terminalu LNG w Świnoujściu umożliwiająca stałe dostawy oraz korzystanie z okazyjnych transakcji.
Piotr Woźniak, prezes PGNiG, stwierdził niedawno, że po 2022 r. koncern może całkowicie zrezygnować z odbierania rosyjskiego gazu. Wtedy wygasa obecna umowa, która jest dla nas wyjątkowo niekorzystna. – Potem nie ma mowy ani o długo-, ani średnioterminowej współpracy – mówił Woźniak. W 2016 r. udział rosyjskiego gazu w imporcie grupy wynosił 88,7 proc. Spółka podaje, że dywersyfikacja ma m.in. na celu doprowadzenie do pozyskania surowca, po cenach zbliżonych do tych w Europie Zachodniej.
Koncerny paliwowe zaczęły w ostatnich latach dywersyfikować dostawy ropy naftowej. W 2016 r. udział rosyjskiego surowca stanowił aż 81,4 proc. ogółem przerobionej w Polsce ropy. W tym przypadku należy jednak pamiętać, że nasze instalacje na przerobie tego surowca zarabiają więcej niż w przypadku innych gatunków. Trudno zatem się dziwić, że Orlen i Lotos unikają odpowiedzi, jaki powinien być docelowy import z Rosji.