Cztery największe koncerny energetyczne złożyły wnioski do URE o zmianę taryfy na sprzedaż energii dla gospodarstw domowych – wynika z informacji „Rzeczpospolitej”. Ceny mogą istotnie wzrosnąć.

 

Rozpoczęła się kolejna odsłona batalii o wyższe ceny prądu dla gospodarstw domowych. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, wnioski taryfowe w tej sprawie do Urzędu Regulacji Energetyki złożyły cztery największe spółki energetyczne: Enea, Polska Grupa Energetyczna, Energa i Tauron. Takiej decyzji można się było spodziewać w przypadku dwóch pierwszych firm, dla których regulator ustalił stawki tylko do końca marca tego roku. Do negocjacji o wyższe ceny nieoczekiwanie dołączyły jednak także Energa i Tauron, które miały zatwierdzone taryfy do końca 2020 r.

 

Ceny energii mogą istotnie wzrosnąć, chodzi o ich podniesienie o kolejne kilkadziesiąt punktów procentowych – usłyszeliśmy nieoficjalnie od jednej z firm. Wcześniej URE zgodził się już na podwyżki samej energii elektrycznej o około 20 proc. To jednak tylko część całego rachunku za energię. Ostatecznie tegoroczne rachunki odbiorców indywidualnych za energię, obejmujące m.in. wzrost ceny prądu i kosztów dostarczenia energii do domów, są wyższe średnio o 12 proc., czyli 9 zł miesięcznie.

Już pierwsza tura negocjacji sprzedawców prądu z prezesem URE była bardzo burzliwa i przeciągała się w czasie. W grudniu do kompromisu udało się dojść tylko Tauronowi. Pozostałe firmy dostały zielone światło od URE dopiero w styczniu, przez co nie mogły wprowadzić podwyżek od początku 2020 r., a dopiero po 14 dniach od opublikowania taryf przez regulatora. Nie dostały przy tym takich podwyżek, jakich oczekiwały. Prezes URE przekonywał wówczas, że spółki nie uzasadniły odpowiednio – w jego ocenie – oczekiwanego przez nich wzrostu przychodów.

Nie jest tajemnicą, że nowe stawki nie satysfakcjonowały żadnej z firm. Wystarczy wspomnieć, że koncerny energetyczne tuż po zatwierdzeniu taryf musiały zawiązać rezerwy na poczet spodziewanych strat w segmencie sprzedaży. Tauron wstępnie oszacował je na 230–280 mln zł, PGE na 220–260 mln zł, Energa na 125 mln zł, a Enea na 70–147 mln zł. Oznacza to, że łączna strata tych spółek może sięgnąć nawet 812 mln zł.

Spółki energetyczne nie chcą ujawnić szczegółów prowadzonych negocjacji z prezesem URE. – Jesteśmy w trakcie procesu taryfikacyjnego i dlatego nie możemy udzielić szczegółowych informacji – ucina Berenika Ratajczak z biura prasowego Enei. Podobne odpowiedzi otrzymaliśmy od pozostałych koncernów.

Adobe Stock

Według analityków dalsze podwyżki są uzasadnione. – Obecne taryfy na sprzedaż energii nie rekompensowały wyższych kosztów ponoszonych przez spółki energetyczne. Podniesienie taryf byłoby więc dobrą informacją dla koncernów energetycznych, których sytuacja finansowa jest coraz trudniejsza. Warunki pogodowe, w tym duża produkcja energii z wiatru, wraz z rosnącym importem tańszej energii sprawiają, że ceny hurtowe energii elektrycznej w kraju z krótkim terminem dostaw spadają, pogrążając wytwórców. To może być dodatkowy argument w negocjacjach z regulatorem – zauważa Michał Kozak, analityk DM Trigon.

Także zdaniem Pawła Puchalskiego z Santander BM ustalone wcześniej taryfy nie pokrywają w pełni rosnących kosztów operacyjnych firm energetycznych. – Mogą o tym świadczyć rezerwy na wyniki segmentu sprzedaży w 2020 r. utworzone przez wszystkie spółki energetyczne. Być może więc spółki chcą powalczyć o wyższe ceny, by zminimalizować straty na tym biznesie – kwituje Puchalski.

 

Ministerstwo Aktywów Państwowych przygotowało już projekt ustawy o rekompensatach z tytułu wzrostu cen energii elektrycznej w 2020 r. Dokument przewiduje, że na jednorazowe wypłaty dla 15 mln gospodarstw domowych popłynie 2,4 mld zł. Kwoty rekompensat będą się wahać od 34,08 zł do 306,75 zł w zależności od ilości zużytego prądu. Ostatecznie może się okazać, że planowane przez rząd wydatki na rekompensaty będą niewystarczające. Z drugiej zaś strony w kuluarach mówi się też o tym, że spółki mogły dostać zielone światło z ministerstwa na walkę o dalszy wzrost cen, skoro klienci i tak mają już obiecane, że podwyżki nie dotkną ich portfeli.

Cztery największe koncerny energetyczne złożyły wnioski do URE o zmianę taryfy na sprzedaż energii dla gospodarstw domowych – wynika z informacji „Rzeczpospolitej”. Ceny mogą istotnie wzrosnąć.

 

Rozpoczęła się kolejna odsłona batalii o wyższe ceny prądu dla gospodarstw domowych. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, wnioski taryfowe w tej sprawie do Urzędu Regulacji Energetyki złożyły cztery największe spółki energetyczne: Enea, Polska Grupa Energetyczna, Energa i Tauron. Takiej decyzji można się było spodziewać w przypadku dwóch pierwszych firm, dla których regulator ustalił stawki tylko do końca marca tego roku. Do negocjacji o wyższe ceny nieoczekiwanie dołączyły jednak także Energa i Tauron, które miały zatwierdzone taryfy do końca 2020 r.

 

Ceny energii mogą istotnie wzrosnąć, chodzi o ich podniesienie o kolejne kilkadziesiąt punktów procentowych – usłyszeliśmy nieoficjalnie od jednej z firm. Wcześniej URE zgodził się już na podwyżki samej energii elektrycznej o około 20 proc. To jednak tylko część całego rachunku za energię. Ostatecznie tegoroczne rachunki odbiorców indywidualnych za energię, obejmujące m.in. wzrost ceny prądu i kosztów dostarczenia energii do domów, są wyższe średnio o 12 proc., czyli 9 zł miesięcznie.

Już pierwsza tura negocjacji sprzedawców prądu z prezesem URE była bardzo burzliwa i przeciągała się w czasie. W grudniu do kompromisu udało się dojść tylko Tauronowi. Pozostałe firmy dostały zielone światło od URE dopiero w styczniu, przez co nie mogły wprowadzić podwyżek od początku 2020 r., a dopiero po 14 dniach od opublikowania taryf przez regulatora. Nie dostały przy tym takich podwyżek, jakich oczekiwały. Prezes URE przekonywał wówczas, że spółki nie uzasadniły odpowiednio – w jego ocenie – oczekiwanego przez nich wzrostu przychodów.

Nie jest tajemnicą, że nowe stawki nie satysfakcjonowały żadnej z firm. Wystarczy wspomnieć, że koncerny energetyczne tuż po zatwierdzeniu taryf musiały zawiązać rezerwy na poczet spodziewanych strat w segmencie sprzedaży. Tauron wstępnie oszacował je na 230–280 mln zł, PGE na 220–260 mln zł, Energa na 125 mln zł, a Enea na 70–147 mln zł. Oznacza to, że łączna strata tych spółek może sięgnąć nawet 812 mln zł.

Spółki energetyczne nie chcą ujawnić szczegółów prowadzonych negocjacji z prezesem URE. – Jesteśmy w trakcie procesu taryfikacyjnego i dlatego nie możemy udzielić szczegółowych informacji – ucina Berenika Ratajczak z biura prasowego Enei. Podobne odpowiedzi otrzymaliśmy od pozostałych koncernów.

Adobe Stock

Według analityków dalsze podwyżki są uzasadnione. – Obecne taryfy na sprzedaż energii nie rekompensowały wyższych kosztów ponoszonych przez spółki energetyczne. Podniesienie taryf byłoby więc dobrą informacją dla koncernów energetycznych, których sytuacja finansowa jest coraz trudniejsza. Warunki pogodowe, w tym duża produkcja energii z wiatru, wraz z rosnącym importem tańszej energii sprawiają, że ceny hurtowe energii elektrycznej w kraju z krótkim terminem dostaw spadają, pogrążając wytwórców. To może być dodatkowy argument w negocjacjach z regulatorem – zauważa Michał Kozak, analityk DM Trigon.

Także zdaniem Pawła Puchalskiego z Santander BM ustalone wcześniej taryfy nie pokrywają w pełni rosnących kosztów operacyjnych firm energetycznych. – Mogą o tym świadczyć rezerwy na wyniki segmentu sprzedaży w 2020 r. utworzone przez wszystkie spółki energetyczne. Być może więc spółki chcą powalczyć o wyższe ceny, by zminimalizować straty na tym biznesie – kwituje Puchalski.

 

Ministerstwo Aktywów Państwowych przygotowało już projekt ustawy o rekompensatach z tytułu wzrostu cen energii elektrycznej w 2020 r. Dokument przewiduje, że na jednorazowe wypłaty dla 15 mln gospodarstw domowych popłynie 2,4 mld zł. Kwoty rekompensat będą się wahać od 34,08 zł do 306,75 zł w zależności od ilości zużytego prądu. Ostatecznie może się okazać, że planowane przez rząd wydatki na rekompensaty będą niewystarczające. Z drugiej zaś strony w kuluarach mówi się też o tym, że spółki mogły dostać zielone światło z ministerstwa na walkę o dalszy wzrost cen, skoro klienci i tak mają już obiecane, że podwyżki nie dotkną ich portfeli.