Jak udało nam się ustalić, Rada Nadzorcza ma zdecydować, aby prezes Wojciech Dąbrowski nadal pełnił swoją funkcję. Bezpośrednim powodem odwołania go ze stanowiska szefa Polskiej Grupy Energetycznej miała być ogłoszona ubiegłym tygodniu nowa strategia PGE, w której spółka zadeklarowała odejście od węgla w ciepłownictwie. Sam premier Morawiecki chciał jednak wykorzystać wrogość części górniczych związków zawodowych do prezesa PGE w konflikcie z szefem Ministerstwa Aktywów Państwowych, nadzorującym PGE, Jackiem Sasinem.
"Opcja zero"
O ile polityka miała pogrążyć Dąbrowskiego, to w ostatecznym rozrachunku mu pomogła. Po pierwsze, jak się okazuje, za przygotowanie zielonej aktualizacji strategii PGE odpowiadały departamenty podległe wiceprezes Wandzie Buk oraz wiceprezesowi Lechosławowi Rojewskiemu. Ta pierwsza była wymieniana jako następczyni Dąbrowskiego.
Czytaj więcej
Wojciech Dąbrowski ma zostać odwołany ze stanowiska prezesa PGE. Ma to być kara za ostentacyjne – zdaniem części rządu – deklarowanie odejścia od węgla.
Ze źródeł zbliżonych do MAP płynęły informacje broniące Wandy Buk, która miała nie mieć nic wspólnego z krytykowaną strategią. Jednak trzeba pamiętać, że na strategię zgodziła się Rada Nadzorcza, a na prezentacji strategii było obecnych dwóch wiceministrów resortu. Trudno więc byłoby obronić pozycję Buk, skoro odpowiadała za krytykowaną strategię.
Po drugie, kadencja zarządu składającego się obecnie z sześciu osób jest wspólna. Oznacza to, że za dymisją prezesa Dąbrowskiego mogły pójść dymisje pozostałych członków zarządu. Byłby to początek wojny o wpływy w największej spółce elektroenergetycznej na chwilę przed wyborami. A upublicznione wewnętrzne spory mogą tylko utrudnić rządzącej partii ostatnie tygodnie kampanii wyborczej.