To zapewne nie będzie tylko kosmetyczna zmiana: przeniesienie działu energii pod skrzydła Michała Kurtyki może oznaczać, że Polska mocniej skręci w stronę zielonej transformacji.
O przetasowaniach w kompetencjach ministrów mówiło się już od dłuższego czasu. Teraz przyszła pora na wprowadzenie zmian w praktyce: we wtorek ukazały się projekty rozporządzeń, które przenoszą kierownictwo nad energetyką z Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) do Ministerstwa Klimatu. Oznacza to, że docelowo nadzór nad całą tą branżą straci minister Jacek Sasin, a jego obowiązki przejmie minister Michał Kurtyka.
„Przekształcenie (…) polega na włączeniu do Ministerstwa Klimatu komórek organizacyjnych obsługujących sprawy działu energia wyłączonych z Ministerstwa Aktywów Państwowych oraz pracowników obsługujących ten dział” – czytamy w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów. Kolejne dokumenty wskazują, że minister klimatu kierować ma następującymi działami administracji rządowej: energią i klimatem. Z kolei MAP zajmie się nowym działem, nazwanym aktywa państwowe. Rozporządzenia mają wejść w życie z dniem ogłoszenia.
Jak dowiedzieliśmy się w resorcie klimatu, wprowadzenie tych zmian nie oznacza automatycznie przeniesienia na ministra klimatu nadzoru nad spółkami energetycznymi. To także musi zostać uregulowane odpowiednim rozporządzeniem. Docelowo jednak takie jest zamierzenie: by koncerny energetyczne działały pod skrzydłami resortu Kurtyki.
Michał Kurtyka, minister klimatu w studio Rzeczpospolitej, tv.rp.pl
Taka zmiana może oznaczać, że mocniej skręcimy w stronę zielonej transformacji. Branża energetyczna oczekuje, że to właśnie Kurtyka, który zajmuje się też przecież ochroną klimatu, będzie się skłaniał ku ambitniejszym celom dla branży. Sasin, który pod skrzydłami ma obecnie także spółki górnicze, stawał nierzadko między młotem a kowadłem, wybierając między interesem producentów energii a przyszłością kopalń węgla.
Zapowiadane zmiany oznaczają jednocześnie, że to Kurtyka dokończy prace nad polityką energetyczną państwa. Obecny projekt tego dokumentu przewiduje, że za dwie dekady wciąż część energii elektrycznej wytwarzać będziemy z węgla. Udział elektrowni węglowych (opalanych węglem kamiennym i brunatnym) ma się jednak zmniejszać – z ponad 70 proc. obecnie do 40 proc. w 2030 i do 19 proc. w 2040 r.
Reklama
Reklama
Elektrownia Bełchatów, Adobe Stock
Foto: energia.rp.pl
Kilka dni wcześniej minister klimatu przejął też od MAP nadzór nad Agencją Rezerw Materiałowych. To oznacza, że do jego kompetencji należy także udostępnianie krajowych rezerw strategicznych.