Wraz z Marcem z zarządu odszedł również wiceprezes spółki ds. operacyjnych Maciej Górski. Pełniącym obowiązki szefa firmy został Dariusz Lubera. W komunikacie nie podano przyczyn zmian w zarządzie. Pojawiały się opinie, że być może to efekt niezadowalających wyników. Po trzech kw. 2025 r. grupa miała ponad 2 mld straty na poziomie EBIT (wobec 4,2 mld zł zysku operacyjnego przed rokiem) i 6,6 mld zł straty netto (wobec 2,8 mld zł zysku netto rok wcześniej). Straty są jednak efektem dokonanych odpisów na aktywa węglowe (na kwotę 8,7 mld zł). Wyniki oczyszczone z odpisów wyglądają dobrze.
Decyzja o odwołaniu prezesa PGE zbiega się natomiast w czasie z procesem zatwierdzania taryf. Sprawa mogła się więc rozbić o ceny energii. Minister energii Miłosz Motyka podkreślał, że te spadają. – Liczymy, że prezes URE zatwierdzi poziom taryf na poziomie niższym niż 500 zł za MWh – mówił w listopadzie. Nowe cenniki mają obowiązywać od stycznia. Gdyby faktycznie tak się stało, nie byłoby potrzeby mrożenia cen prądu. Politycy oczekują od spółek, które przedstawiają wnioski taryfowe szefowi URE, że te będą na poziomie nie wyższym niż 500 zł za MWh. – Ze strony rządu jest oczekiwanie, aby taryfa rozpoczynała się od czwórki z przodu – słyszymy ze źródeł zbliżonych do spółek. Tymczasem nieoficjalnie mówi się, że dla firm godziwą ceną wynikającą z poziomu cen energii kontraktowanej w tym roku na przyszły są stawki 520-540 zł za MWh.
Inwestorzy obawiają się o wyniki firm
Przedstawiciele spółek na ostatnich konferencjach wynikowych podkreślali, że cena prądu na poziomie 500 zł/MWh dla gospodarstw domowych może być dla nich wyzwaniem. Zwracano też uwagę, że w przypadku ograniczenia stopy zwrotu z inwestycji w dystrybucję, konieczne będzie ograniczenie inwestycji. Dystrybucja pozytywnie wpływała na wyniki grup, ale dogodne warunki mogą się wkrótce skończyć. Chodzi o WACC, średnioważony koszt kapitału, który jest jedną ze składowych rachunku za dystrybucję energii. Obecnie w PGE wynosi on niecałe 13 proc. Nieoficjalnie słyszymy, że jest presja na URE, by współczynnik obniżono do 8,5 proc., najmniejszego dopuszczalnego w Karcie Efektywnej Transformacji poziomu. Tymczasem – jak słyszymy – w przypadku PGE każdy procent mniej na WACC to ok. 200 mln zł mniej na inwestycje w sieci.
Presja regulacyjna w zakresie cen energii zdaje się narastać. Obserwatorzy rynku podkreślają, że warunki rynkowe, ekonomiczne i mix wytwórczy niespecjalnie pozostawiają przestrzeń do obniżek, co jest sporym problemem z punktu widzenia inwestorów. Zaznaczają, że każde rozwiązanie, które potencjalnie mogłoby obniżyć ceny energii, odbije się na wynikach spółek, a także na ich planach dywidendowych. Bo scenariusze obciążające budżet centralny raczej nie wchodzą dziś w rachubę.
Rozbieżności w podejściu do cenników potencjalnie mogłyby być wskazówką, skąd decyzja o zmianach kadrowych. Czy skończy się na PGE – trudno powiedzieć. Odwołanie prezesa i wiceprezesa poprzedziły zmiany w radzie nadzorczej spółki. W poniedziałek pojawiły się tymczasem informacje o zmianach w radzie Enei. Czy tu scenariusz zostanie powtórzony?