Spółka szykuje warianty dalszej produkcji energii po tej dacie w tych lokalizacjach. Potrzebna jest jednak deklaracja dotycząca dalszego wsparcia w postaci rynku mocy oraz zgody samorządów.
Czytaj więcej
Trzy lata temu polskie ulice straszyły billboardy ze słynną żarówką w barwach UE. Zawarta tam informacja, że to „polityka klimatyczna” UE odpowiada za 60 proc. kosztów produkcji energii spotkała się z falą krytyki. Sposób prezentacji tej informacji mógł bowiem wprowadzać w błąd. Po trzech latach, jak wynika z informacji BM Banku Pekao, koszty emisji CO2 stanowią jednak nadal od 59 proc. do 68 proc. kosztów wytwarzania energii elektrycznej.
– Trwają analizy dotyczące najkorzystniejszych rynkowo wariantów transformacji tych czterech lokalizacji. Opracowaliśmy bardzo konkretne scenariusze. Warto przypomnieć, że decyzja o wyłączeniu bloków została podjęta przez poprzedni zarząd w lutym 2021 roku. To ostatni moment, by przygotować rozwiązania, które zapewnią dalsze wykorzystanie gospodarcze tych terenów. W innym wypadku wytwarzanie konwencjonalne stanie się drugim górnictwem, co oznacza, że jako społeczeństwo będziemy dopłacać miliardy złotych i utrzymywać nierentowne jednostki węglowe. Wydzielenie konwencjonalnych elektrowni do zewnętrznego podmiotu nie rozwiąże problemu, bo niezależnie od formy właścicielskiej te bloki będą potrzebować kontraktów mocowych, by móc dalej funkcjonować – mówi Grzegorz Lot, prezes Tauronu.
Zamiast węgla elastyczny gaz
Elektrownie węglowe Tauronu pochodzą z lat 70. i 80. XX w. Bloki węglowe będą uczestniczyć w corocznych aukcjach rynku mocy do 2028 r. Jeśli jednak w tych corocznych aukcjach dany blok nie wygra i nie zyska kontraktów mocowych, to będą one trwale odłączone wcześniej.
Po 2028 r. Tauron zakończy produkcję prądu w tych jednostkach. W węglu spółka będzie dysponować jedynie blokiem 910 MW. – Już teraz koszty produkcji w naszych blokach klasy 200 kształtują się na poziomie 600 – 700 zł za MWh. Rynek mocy, a więc forma publicznego wsparcia pozwala, aby te jednostki mogły wyjść na „zero” i nie przynosić strat – mówi Michał Orłowski, wiceprezes ds. zarządzania majątkiem i rozwoju Tauronu.