PSE niedawno przedstawiły projekt planu rozwoju sieci przesyłowej do 2034 r. To dokument, który opisuje najbardziej prawdopodobne scenariusze dotyczące rozwoju krajowej energetyki. Ten dokument jest aktualizowany co dwa lata i jego obecna wersja nie uwzględnia m.in. Krajowego Planu na Rzecz Energii do 2030 r. ani obowiązującej wersji Polityki Energetycznej Polski, które straciły już na aktualności. PSE zapowiadają, że po przyjęciu aktualizacji tych dokumentów będą one uwzględniane w kolejnych edycjach PRSP. – Nasz plan rozbudowy i modernizacji sieci powstał w oparciu o m.in. informacje od właścicieli istniejących i przyszłych jednostek, a także wydane warunki przyłączenia i zawarte umowy przyłączeniowe – powiedział prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Grzegorz Onichimowski i dodaje, że bez większego importu energii zapewne się nie obędzie. – Jest także szansa na wydłużenie wsparcia dla starszych bloków węglowych (rynek mocy – red.), o ile pozwolą na to unijne przepisy. Trzeba jednak myśleć o nowych rozwiązaniach, a nie skupiać się wyłącznie na utrzymaniu status quo – mówi Grzegorz Onichimowski.
Wskazał, że nawet jeśli niektórych inwestycji w moce wytwórcze nie uda się zrealizować na czas, to infrastruktura przesyłowa będzie gotowa i będzie można ją wykorzystać do przyłączenia innych źródeł. – Jeżeli wystąpią opóźnienia przy realizacji morskich farm wiatrowych, gotowe linie mogą posłużyć do wyprowadzenia mocy z farm lądowych, których na północy kraju jest dużo i które mogą przejść repowering, czyli zastąpienie starych instalacji nowymi o większej mocy – powiedział Onichimowski.
Czytaj więcej
Już za 10 lat udział węgla w produkcji energii elektrycznej w Polsce może spaść poniżej 10 proc., z obecnych 68 proc. Tak szybkie odejście od „czarnego złota” może jednak skutkować brakiem mocy do produkcji prądu – wynika z Planu Rozwoju Sieci nadzorcy polskiego systemu energetycznego, Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE).
Jak poradzić sobie z ryzykiem braku mocy
PSE zwracają także uwagę na niedobór mocy, który już wkrótce może pojawić się w systemie. Część elektrowni wkrótce zostanie wycofana z rynku, a przy prognozowanym wzroście zapotrzebowania na energię elektryczną powstające nowe jednostki mogą nie wystarczyć, by je pokryć. Według PSE już w 2025 r. może zabraknąć 1,4 GW, rok później 3,4 GW, a w 2034 r. – 6,8 GW. – To efekt planowanych wyłączeń starych bloków węglowych i braku nowych instalacji. Pragnę jednak uspokoić – braki prądu w najbliższych latach nam nie grożą. Oprócz całej palety środków zaradczych dostępnych w sytuacjach szczególnie trudnych, nie możemy zapominać o rynku energii. Bez większego importu energii zapewne się nie obędzie. Jest także szansa wydłużenia wsparcia dla starszych bloków węglowych, o ile pozwolą na to unijne przepisy – mówi prezes PSE. Wskazał, że pewnych tendencji na rynku nie da się odwrócić i bloki węglowe radzą sobie na nim coraz gorzej. – System pilnie potrzebuje także większej elastyczności, której źródłem mogą być np. magazyny energii. W ostatniej aukcji rynku mocy na 2028 r. nie pojawiło się żadne nowe źródło wytwórcze, a właśnie magazyny – przypomina prezes.
Wydzielenie węgla ze spółek. „Badamy możliwości”
Według niego niezbędne jest nowe rozwiązanie dotyczące mocy węglowych. – Projekt NABE nie jest najlepszym pomysłem, bo nie rozwiązuje wszystkich problemów i był tylko sposobem na pozbycie się aktywów węglowych przez koncerny energetyczne. Teraz musimy wspólnie z administracją rządową zastanowić się, jaki mechanizm zastosować, by wykorzystać elektrownie węglowe, których udział w systemie będzie systematycznie spadał. Analizujemy różnie scenariusze, ale węgiel to tylko jeden z elementów tej układanki i trzeba myśleć o nowych rozwiązaniach, w tym wspieraniu elastyczności, zarówno po stronie podaży, jak i popytu – mówi prezes.