„Batalię o powstrzymanie katastrofy klimatycznej wygramy wbrew Trumpowi. Właśnie to zresztą robimy” – mówi „Rzeczpospolitej” John Kerry, były sekretarz stanu USA.
Gdy latem Donald Trump ogłaszał, że Ameryka wycofuje się z zawartego w 2015 r. w Paryżu porozumienia o redukcji emisji dwutlenku węgla, wydawało się, że wszystko stracone. Ale dwa lata od podpisania pamiętnego dokumentu, tak jak Kerry, do francuskiej stolicy przyjechali nie tylko przywódcy ponad 60 krajów, ale także wielki biznes. Wszyscy z jednym celem: trzymać się dotychczasowych ustaleń.
– Amerykańskie firmy i samorządy, które wbrew Białemu Domowi przyłączyły się do planu powstrzymania ocieplenia klimatu, to już połowa gospodarki USA – podkreśla Mike Bloomberg, były burmistrz Nowego Jorku.
Bohaterem dnia stał się Xie Zhenhua, chiński negocjator ds. klimatu, który ogłosił, że Chiny, arcyrywal USA, wytwarzają już 28 proc. energii odnawialnej świata. – Nie ma kraju, który robi więcej dla powstrzymania zmian klimatycznych niż Chiny – uważa Bloomberg.
Ale szczyt w Paryżu to nie tylko porażka Trumpa, lecz także ostrzeżenie dla Polski, w której produkcja energii elektrycznej wciąż bazuje na węglu. Oto wielki kapitał buduje nowy system finansowy, w którym dla trucicieli będzie coraz mniej miejsca. – Angażujemy się w inwestycje długoterminowe i potrzebujemy pewności, że pozostaną opłacalne za pięć czy dziesięć lat. Nie będziemy więc finansować produkcji brudnej energii, która może zostać zakazana – ostrzega Thomas Buberl, dyr. największego towarzystwa ubezpieczeniowego świata Axa.