Część z firm wnioskowała o podwyżki rzędu kilkunastu procent. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zgodził się natomiast na mniejsze wzrosty. Ostatecznie od Nowego Roku rachunki odbiorców energii w gospodarstwach domowych (taryfa G11), w części dotyczącej sprzedaży energii, będą wyższe średnio o ok. 3,5 proc., co odpowiada ok. 1,5 zł miesięcznie. W przypadku odbiorców w grupach taryfowych G12, zużywających średnio znacznie więcej energii elektrycznej niż przeciętny odbiorca, nominalny wzrost opłat będzie odpowiednio wyższy.
Głównym powodem podwyżek był nieznacznie wyższy niż uznany przez regulatora za uzasadniony w taryfach obowiązujących w 2020 r. poziom ceny energii elektrycznej nabywanej przez sprzedawców na potrzeby odbiorców z grup G, a także wzrost kosztów zakupu świadectw pochodzenia energii zielonej oraz efektywności energetycznej.
Adobe Stock
Pod koniec każdego roku w URE prowadzone są postępowania mające na celu zatwierdzenie taryf za energię elektryczną na kolejny rok. Zarówno sprzedawcy (spółki obrotu), jak i dystrybutorzy, kalkulują swoje koszty, a następnie przekładają je na ceny energii oraz stawki za jej dostarczenie do swoich odbiorców końcowych. – Prezes URE stoi na straży tego procesu dbając, by ostateczne ceny płacone przez odbiorców odzwierciedlały jedynie uzasadnione koszty działalności firm energetycznych i odpowiadały aktualnym warunkom rynkowym – mówi Rafał Gawin, prezes URE.
W rzeczywistości rachunki za prąd wzrosną mocniej, bo oprócz wzrostu ceny samej energii elektrycznej, od stycznia 2021 r. w części rachunku pobieranej przez dystrybutorów pojawi się nowa pozycja – tzw. opłata mocowa, która dla gospodarstw domowych sięgnie od 1,87 zł do 10,46 zł. To stawka miesięczna, której wysokość zależna będzie od rocznego zużycia energii elektrycznej.