W styczniu zeszłego roku uprawnienia do emisji tony CO2 kosztowały 8 euro. Pod koniec roku było to już 25 euro. Nagle się okazało, że polityka energetyczna zbankrutowała.
– Eksperci i specjaliści wiedzieli o tym już pięć–siedem lat temu.
W ówczesnych prognozach cena emisji na poziomie 25 euro była oczywistością – przypomniał gość programu „Rzecz o biznesie”.

Zaznaczył, że minister Tchórzewski był gotów oddać życie za to, że ceny energii nie pójdą w górę.– I tak pójdą. Wszystkie operacje, które zostały wykonane, łącznie z uchwaloną diabelską ustawą, nie dają jakichkolwiek szans, żebyśmy spokojnie patrzyli nawet na 2019 r., jeżeli chodzi o ceny energii – ocenił gość. Sikora dokument „Polityka energetyczna państwa 2040”, który jest w tej chwili konsultowany przez Ministerstwo Energii, nazwał esejem. – To, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach, pokazuje, że ministerstwo zapomniało o tym, co napisało w połowie grudnia – mówił.

Wg dokumentu w 2030 r. 60 proc. energii ma pochodzić z węgla, a w 2040 r. – 30 proc.
– Nie mamy modelu gospodarczego państwa, a model energetyczny jest wynikowy dla modelu gospodarki. Montownie samochodów przenoszą się na Węgry i Słowację, bo tam mają tańszą energię. Poza tym energochłonny przemysł w Polsce płaci o 40 proc. wyższe rachunki za energię niż w Niemczech – tłumaczył gość. Stwierdził, że końcowy odbiorca jeszcze nie przeczytał do końca rachunku, który ma za energię elektryczną. – Jak przeczyta,
to nagle zobaczy, że być może warto uczestniczyć w tym na własnych zasadach, i zacznie budować sam – ocenił.

Sikora zaznaczył, że Polska jest jednym z najbogatszych krajów świata. – To jest dramat, że będąc tak bogatym, rozwiniętym społeczeństwem, zachowujemy się jak dzieci w piaskownicy
– mówił. – Jako naród płacimy największe rachunki za energię, a nie mamy zdefiniowanego unijnego ubóstwa energetycznego – dodał. Gość apelował, żeby siąść nad strategią na 30–50 lat i odpowiedzieć na pytanie, gdzie nasze wnuki widzą siebie za dwa pokolenia.
– Młodzi dzisiaj nie pytają, skąd wziąć prąd elektryczny, tylko smartfon ma być naładowany,
a komputer działać. Dla nich to narzędzia ważniejsze od biblioteki – mówił.
– Nie wyobrażam sobie polityków, którzy w roku wyborczym znajdą na to czas. Tym bardziej że trzeba jeszcze znaleźć konsensus wśród ekspertów – dodał Sikora.

Gość przyznał, że jest fanem energii jądrowej i uważa, że to jest przyszłość ludzkości. – Jednak wcale to nie oznacza, że nie mamy podejść do tematu pragmatycznie i zapytać się obywateli: Jaką chcecie mieć gospodarkę? Niemcy chcieli mieć opartą na ciężkiej chemii, przemyśle itd. To oznaczało konieczność poniesienia kosztów przez tamtejszego Kowalskiego. Tam rachunki za prąd są dużo wyższe dla odbiorcy końcowego domowego niż przemysłu ciężkiego. W Polsce jest kompletnie odwrotnie, a mówimy „fajnie, żeby w Polsce były huty” – tłumaczył.