Tsunami odpadów – tak ONZ nazwał przybierającą na silę górę sprzętu elektronicznego, której co rok pozbywają się konsumenci. Aktualnie to ok. 50 mln ton śmieci na całym świecie. To więcej niż ważą wszystkie wyprodukowane samoloty na świecie… a fala ta może urosnąć nawet do 120 mln ton elektroodpadów w 2050 r., jeśli niczego nie zmienimy. W każdym domu zalega mnóstwo niepotrzebnych przedmiotów elektrycznych i elektronicznych, wyrzucamy lodówki, komputery, telewizory, pralki, a nawet zabawki elektroniczne. Za chwilę dołączą do tego także panele fotowoltaiczne, których sprzedaż obecnie podwaja się co roku. Góra elektrośmieci to jednocześnie góra złota – choć to skarb trudno dostępny. ONZ szacuje, że te corocznie wyrzucane 50 mln ton sprzętu zawiera surowce warte nawet 62 mld dolarów. To pokazuje zarówno potencjał gospodarczy tkwiący w ich odzysku – jak i światowy rozmach w marnowaniu zasobów, bo globalnie do odzysku trafia jedynie ok. 20 proc. e–śmieci.
Tymczasem raport „Gospodarka elektroodpadami. Wyzwania na lata 2019–2023”, przygotowany przez ElektroEko, Cyfrową Polskę i Związek Pracodawców AGD Appla, wskazuje na szacunki 630 mld dol. oszczędności w całej UE (to 3 proc. PKB), jeśli Gospodarka Obiegu Zamkniętego zostałaby wdrożona w pełni.
Ale nie ma róży bez kolców. W Polsce… nie ma specjalnie popytu na odzyskane surowce, więc raczej nikt ich nie kupuje i trafiają na eksport. – Nie ma dziś producenta sprzętu AGD w Polsce, który by kupował surowiec z recyklingu, surowce są więc eksportowane – mówi Grzegorz Skrzypczak prezes EkoElektro. Zauważa, że Polska jest największym producentem AGD w Europie, teoretycznie powinno być łatwiej realizować zbiórki i odzyskiwać surowce, ale do niedawna zakłady nie miały takich technologii by odzyskać surowiec w odpowiedniej jakości i czystości by się nadawał do produkcji. – Ten surowiec jest istotnie droższy niż surowiec pierwotny a ten problem dotyczy prawie wszystkich surowców z recyklingu – zauważa Skrzypczak.