Importowaliśmy surowiec z kierunków, gdzie cena była aktualnie najbardziej korzystna, z Australii, RPA, Chile, USA, Mozambiku czy Kolumbii. Były to kontrakty terminowe. Węgiel importowany od momentu rozpoczęcia agresji na Ukrainę podrożał trzy-, czterokrotnie. Nasze kontrakty na dostawy surowca są po cenie sprzed konfliktu, a więc znacznie niższej.
Podstawą dostaw węgla do PGE są długoterminowe umowy z PGG. To cena znacznie niższa od tej, którą obserwujemy obecnie?
Nasze umowy z PGG są długoterminowe i zabezpieczone cenowo. Są one stabilne. Nie ma obecnie zagrożenia, aby ceny te znacznie wzrosły.
Pojawił się pomysł reaktywacji „mostu energetycznego” na Ukrainę. Jakie jest pana zdanie na temat tego pomysłu?
Przed wojną w Ukrainie w zachodniej części systemu energetycznego Ukrainy występowała nadwyżka produkcji energii elektrycznej. Most energetyczny na Ukrainę wiązałby się długofalowo z importem tańszej energii, pochodzącej z energetyki jądrowej i nieobarczonej kosztami uprawnień do emisji CO2, z Ukrainy do Polski. Nie jest to nowy pomysł, my jednak takiej potrzeby nie widzimy. Przed wojną nie było także takich chęci ze strony Ukrainy. Zanim w ogóle można zacząć myśleć o takich rozwiązaniach, należałoby zmodernizować sieć przede wszystkim po stronie ukraińskiej. Co do zasady jestem zwolennikiem połączenia naszych systemów, aby pomóc w integracji europejskiej tego kraju. Proces ten jednak powinien być realizowany nie doraźnie, ale w sposób zaplanowany przez Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Sieci Energetycznych (ENTSO-E).
Cena gazu będzie prawdopodobnie nadal wysoka, a to może się przełożyć na duże zapotrzebowanie na tańszą energię z węgla. Czy jako udziałowiec w PGG macie możliwość wywierania presji na zwiększenie wydobycia surowca?