Jak przyznaje Anna Meres, koordynatorka kampanii klimat i energia w Greenpeace, GDOŚ nie pozostawiła suchej nitki na raporcie środowiskowym przygotowanym przez spółkę PGE GiEK dla kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Mieszkańcy kilkudziesięciu wsi w województwie Łódzkim, po wielu latach batalii z węglowym koncernem mogą odetchnąć z ulgą.

Jak wskazuje Miłosz Jakubowski, radca prawny z Fundacji Frank Bold, która w postępowaniu reprezentowała Greenpeace, w opublikowanej w piątek 24 września decyzji kończącej postępowanie w sprawie odkrywki Złoczew, GDOŚ wymieniła szereg okoliczności, z których każda samodzielnie uzasadniałaby wydanie decyzji odmownej. Należą do nich: brak wariantu alternatywnego i wariantu najkorzystniejszego dla środowiska, możliwość negatywnego oddziaływania na obszary Natura 2000 oraz wody powierzchniowe i podziemne, jak również to, że inwestor pomimo dwukrotnego wezwania nie uzupełnił raportu o oddziaływaniu na środowisko. Według GDOŚ, raport przedstawiony przez spółkę PGE GiEK zawierał także błędy w analizie emisji hałasu oraz brak analizy emisji zanieczyszczeń powietrza.

Specjaliści wskazują na duże konsekwencje z jakimi wiązałaby się budowa kopalni Złoczew. Dziura w ziemi o głębokości 340 metrów, w której mógłby zmieścić się Pałac Kultury, miałaby pochłonąć 33 wsie i wiązałaby się z przesiedleniem ponad 3000 mieszkańców. Ze względu na trudne warunki geologiczne i występujące tam skały, PGE GiEK musiałaby korzystać nie tylko z koparek, ale i z materiałów wybuchowych celem wydobycia węgla. Ilość wypompowanej wody przez cały planowany okres eksploatacji (bez rekultywacji), miała objętość pięciu jezior Śniardwy.