Zależność Unii od importu surowców energetycznych w ogóle wynosiła wg wyliczeń Kommersanta (na podstawie danych Eurostatu na początek 2021 r.) - 57,5 proc. z czego 24,4 proc. to udział Rosji. Największa zależność (96,1 proc.) była na Litwie.
W Czechach 57,3 proc. surowców (głównie ropa i gaz) kupowana była Rosji, na Węgrzech 54,2 proc. (głównie gaz i ropa), a w Holandii, która posiada największe złoże gazu na terenie Unii (Gruningen zamknięte ponad dekadę temu) zależność sięgała 49 proc. W Grecji było to 46,5 proc. i chodziło głównie o gaz.
Skąd w ogóle Unia kupuje surowce energetyczne? W wypadku gazu Rosja miała w 2021 r 38,2 proc. udziału w energetycznym torcie, Norwegia zaspokajała 18,5 proc., Algieria 7,5 proc., Katar 4,2 proc., a USA - 4 proc. Kupowaliśmy też gaz w Wielkiej Brytanii, Nigerii, Libii i innych krajach (20,1 proc.). Gdyby ruszył Nord Stream 2 zależność Wspólnoty od rosyjskiego gazu skoczyłaby do 50 proc.
W ropie szybko można zastąpić rosyjski surowiec stanowiący 25,7 proc. importu. W wypadku węgla będzie to trudniejsze, tutaj bowiem rosyjskie kopalnie dostarczają 49,1 proc. całego unijnego zapotrzebowania.
Liczby te szybko się jednak zmieniają. Poszczególne kraje, po rosyjskiej napaści na Ukrainę, same zrezygnowały z rosyjskich surowców jak Łotwa, Litwa czy Finlandia. Od 1 sierpnia kraje Wspólnoty zaczną zmniejszać zużycie gazu o 15 proc. Od 10 sierpnia zaczynają obowiązywać sankcje na rosyjski węgiel. A do końca roku nie będzie już można kupować ropy z tankowców.