Wygląda na to, że zabójstwo podwójnego szpiega na terenie Wielkiej Brytanii, uderzy nie tylko w polityczne stosunki Rosji ze światem, ale i w gospodarkę oraz największe wspólne dotąd plany inwestycyjne Gazpromu. Władze Wielkiej Brytanii, która w kilku ostatnich latach gwałtownie zwiększała import gazu z Rosji, by w 2016 r wyprzedzić Polskę, nagle zrozumiały, o co w tym wszystkim chodzi.
Premier Theresa May zapowiedziała ograniczenie zakupów gazu z Gazpromu; chce też przekonać kraje Unii, by wycofały się z projektów inwestycyjnych z Rosjanami i w ogóle zaczęły działać i myśleć w kategoriach bezpieczeństwa energetycznego kontynentu, a nie w partykularnych interesach swoich biznesowych lobby.
To cudowna metamorfoza, a dla osób wierzących, to prawdziwy cud. Oto bowiem Londyn latami głuchy i ślepy na argumenty, apele i ostrzeżenia takich państwa jak Polska, Litwa, Dania, Estonia, Ukraina, nagle odzyskał wzrok i słuch.
Pani premier zauważyła, że rosyjski gaz to nie tylko biznes, ale i gazrurka – narzędzie do skłócania krajów, dzielenia i rządzenia systemem zniżek i upustów. To rosnący z roku na rok udział w unijnym rynku i dążenie do obwiązania Europy siecią gazociągów, z której wydostać się będzie bardzo trudno.
To narzucanie długoterminowych kontraktów, niechęć do cen rynkowych, a także naciski na niedopuszczalne klauzule w umowach jak zasada „bierz lub płać”. To ignorowanie wyroków międzynarodowych sądów. To odmowa płacenia kar za monopol w krajach niepokornych i traktowanych z góry jak Ukraina; to zrywanie obowiązujących umów, jeżeli tak jest korzystniej i bezpieczniej.