Przez lata koncerny motoryzacyjne przekonywały, że „ekologiczne diesle” są mniej obciążające dla atmosfer niż benzyna. Dlatego tez w Niemczech obciążenia podatkowe paliwa dieslowego są znacznie mniejsze niż benzyny. Okazuje się jednak, że faktycznie może nie być niczego takiego jak „ekologiczny diesel” i szefowie związkowych resortów środowiska chcą zrównać podatki obu rodzajów paliwa.

Ministrowie m.in. z krajów Północna Nadrenia-Westfalia, Brema, Hamburg, Hesja i Dolna Saksonia wystosowały wspólne pismo w tej sprawie. Chcą by rząd w Berlinie nie tylko zmienił prawo na poziomie federalnym w Niemczech, ale także wyszedł z inicjatywą jego zmiany na forum unijnym. Ministrowie chcą też niezależnych i transparentnych kontroli silników spalinowych we wszystkich krajach Unii Europejskiej, by – jak napisali – bez wątpliwości ustalić „realny poziom emisji CO2 do atmosfery”.

Pod pismem nie podpisali się ministrowie z tzw. landów motoryzacyjnych: Badenii-Wirtembergii (Porsche, Mercedes) i Bawarii (BMW, Audi). Wszystkie te marki samochodów są znane z tego, że stawiają na samochody z silnikami Diesla.

Natomiast kraj związkowy Dolna Saksonia, gdzie co 10 miejsce pracy daje koncern Volkswagena, apeluje o przedstawienie konkretnego programu zniesienia przywilejów podatkowych dla diesla i użytkowników samochodów o takim napędzie.

Według przedstawicieli oddziału Greenpeace w Niemczech ten apel to „policzek” dla ministra transportu Alexandra Dobrindta, który „robi wszystko by opóźnić” wyjaśnienie afery dieslowej.