„Akademik Czerski”, bo o nim mowa, jest na wodzie już 43 dni i wciąż nie przybliżył się do celu – Morza Bałtyckiego. Należący do Gazpromu statek jest jedynym we flocie koncernu tzw. układaczem gazociągów na morskim dnie. Po tym jak amerykańskie sankcje wymusiły w grudniu 2019 r wycofanie się z budowy Nord Stream-2 szwajcarskiej firmy Allseas (największe specjalista od tego typu prac na świecie), to właśnie stojący w Nachodce „Akademik Czerski” był rozpatrywany jako alternatywna dobudowy brakujących 160 km gazociągu.

""

Allseas wycofał się z budowy Nord Stream-2 w 2019 r.

energia.rp.pl

Statek wypłynął z portu w Nachodce nad Morzem Japońskim 10 lutego. Zdaniem rosyjskich ekspertów oznaczało to, że właśnie ta jednostka dokończy gazociąg, tak jak to zapowiadał minister energetyki Aleksandr Nowak. Najpierw płynął do Singapuru, potem zmienił kurs na Mozambik, by teraz według portali śledzących ruchy statków Marine Traffic i Myshiptracking, skierować się do RPA. Do Capetown rosyjski statek ma dopłynąć 27 marca.

Inwestycja za blisko 10 mld euro w dwie nowe nitki gazociągu północnego jest gotowa w 96,5 procentach. Z około 2460 km do położenia pozostało 160 km w duńskich wodach. 
Niemiecki Federalny Urząd ds Geodezji i Kartografii (BSH) w styczniu zgodził się, by prace przy gazociągu w niemieckiej strefie przybrzeżnej, gdzie rury mają wyjść z Bałtyku, można było prowadzić także zimą. Wcześniej takiej zgody nie było, ze względu na fakt, że na tym terenie zimuje ponad milion kaczek i inne ptactwo wodne. Gazprom mógł przystąpić do prac dopiero w marcu.
Jednak inwestycja współfinansowania przez niemieckie Uniper i Wintershall, austriacki OMV, francuski Engie i brytyjsko-holenderski Shell, stanęła na dobre w związku z epidemią koronawirusa. I nie wiadomo, czy w ogóle zostanie ukończona. Jeszcze na początku 2020 r Władimir Putin zapewniał, że gazociąg będzie gotowy z rocznym opóźnieniem – na przełomie 2020/2021.