„Te surowce energetyczne, które były wcześniej wysyłane były do Europy, zostały w dużej mierze przekierowane na nowe rynki. Jeśli mówimy na przykład o ropie, to na inne rynki przekierowaliśmy około 20 proc. wielkości, które były wcześniej dostarczane do Europy. Są to Indie, Chiny, inne kraje azjatyckie” – powiedział w środę wicepremier Aleksandr Nowak. Dodał, że jeśli chodzi o gaz, Rosja również skierowała część dostaw do Azji. Dostawy do Chin wzrosły w ubiegłym roku o około 50 proc. - zauważył rosyjski urzędnik.

Czytaj więcej

Rosja szuka klientów na ropę, kusi niskimi cenami

Jaka to wielkość? Tego ani Gazprom ani Kreml nie ujawnia. Nie ma się bowiem czym pochwalić. Gazociąg Siła Syberii przed rosyjską agresją na Ukrainę transportował do Chin 5-10 mld m sześc. gazu rocznie. Jest to więc ok. 15 mld m sześc. Dla przypomnienia Gazprom eksportował do Europy ok. 170 mld m sześc. gazu rocznie (rekord to 190 mld m sześc. w 2019 r.). Teraz rosyjski koncern nawet nie publikuje danych o sprzedaży na Starym Kontynencie. W wyniku własnych działań stracił niemal cały swój najbardziej dochodowy rynek.

Aby więc przekierować eksport na Azję, gdzie od lat rynek jest już podzielony między Australię, Indonezję, USA czy Malezję, rosyjskie koncerny muszą stosować dumping, szczególnie po wprowadzeniu przez Unię i G7 pułapu cenowego. Jak podkreśla gazeta RBK, rosyjską ropę Urals azjatyccy klienci kupują z dużymi dyskontami. Aż do ceny poniżej kosztów produkcji włącznie, jak informowała agencja Reuters w grudniu. W kwietniu rabat na rosyjskie surowce w Indiach wyniósł 12-15 dol. w porównaniu z poprzednimi transakcjami.

Ta praktyka niebawem się skończy, co może oznaczać poważny spadek eksportu do Azji. W środę 26 kwietnia rosyjski parlament znowelizował ustawę o eksporcie surowców. Kreml potrzebuje bowiem więcej pieniędzy na wojnę i ogranicza od czerwca wielkość dyskontu na rosyjską ropę Urals w stosunku do europejskiej marki Brent. Da to wyższe wpływy do wojennej kasy, z tytułu większych odpisów cła eksportowego.