We wtorek ceny ropy brent odbijały, zbliżając się do 90 dol. za baryłkę, po tym jak jeszcze dzień wcześniej chwilowo znajdowały się najniżej od stycznia. Ubiegły tydzień zakończył się na rynku surowca największą przeceną od ponad siedmiu miesięcy. Efektem było odwrócenie zwyżek związanych z podjętą na początku października przez OPEC decyzją o cięciu wydobycia aż o 2 mln baryłek dziennie. W poniedziałek ceny tąpnęły po doniesieniach Wall Street Journala, jakoby teraz kartel miał podnieść wydobycie, jednak po dementi ze strony Arabii Saudyjskiej szybko odbiły.
G7 zdecyduje o limicie cenowym na rosyjską ropę
Na notowaniach ciążą także doniesienia z Chin, które są drugim po USA konsumentem ropy na świecie. W trzymającym się polityki „zero-Covid” Państwie Środka pierwszy raz od sześciu miesięcy zanotowano związane z zakażeniami zgony, a w niektórych miastach zaostrzono restrykcje. W dużej mierze w związku z obawami o chiński popyt na ropę prognozę cen brent na czwarty kwartał do 100 dol. za baryłkę obniżył bank Goldman Sachs.
Czytaj więcej
Zdaniem Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz z think tanku Strategie 2050, nałożenie na rosyjską ropę limitu cenowego może wyznaczyć punkt zwrotny we wpływie, jaki na gospodarkę Rosji wywierają zachodnie sankcje.
Tymczasem nerwowość na rynku wzmagają oczekiwania na decyzję krajów G7 w sprawie nałożenia na rosyjską ropę limitu cenowego. Decyzja w tej sprawie może zapaść już w środę wieczorem, a w życie weszłaby 5 grudnia, wraz z nałożeniem na Rosję unijnego embarga. Jeśli kraje koalicji zachodniej porozumieją się co do wysokości limitu, może to wyznaczyć przełom w skuteczności oddziaływania sankcji na gospodarkę znad Wołgi.
- Sięgające 5 proc. wahania potwierdzają, że ryzyko co do rozwoju sytuacji na rynku ropy utrudnia inwestorom angażowanie się na nim – komentuje w rozmowie z agencją Bloomberg Rebecca Babin z towarzystwa CIBC Private Wealth Management.