Grupa Orlen sprowadziła ok. 130 tys. ton ropy Johan Sverdrup z norweskich złóż na Morzu Północnym. Koncern porozumiał się również w sprawie zwiększonych ilości innych dostaw spoza kierunku wschodniego. Obecnie w przypadku rafinerii w Płocku udział ropy z kierunku wschodniego wynosi 50 proc. W przypadku Grupy Lotos i rafinerii w Gdańsku ten udział jest jeszcze większy.
Orlen zapewnia, że doświadczenia z okresu kryzysu chlorkowego, kiedy przez 46 dni nie płynęła ropociągiem Przyjaźń ropa z Rosji, pozwoliły spółce na przygotowanie na ewentualne przerwanie dostaw surowca.
Koncern podchodzi jednak sceptycznie do możliwości odstąpienia od dostaw ropy z Rosji bez odgórnych sankcji. – Nie możemy zerwać umów terminowych na dostawy ropy z Rosji, bo narazilibyśmy się na kary i procesy. Chyba że zostaną nałożone sankcje na ropę sprowadzaną z Rosji. Jeżeli taka decyzja zapadnie, to możemy zrezygnować z rosyjskiej ropy praktycznie w każdej chwili. A jeśli nie będzie takiej decyzji – to będziemy analizowali kończące się umowy terminowe – powiedział prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Chodzi o umowę z Rosnieftem, która kończy się w grudniu 2022 r. Spółka ma także trzyletnią umowę z Tatneftem.
Jednocześnie jednak Orlen podkreśla, że działania te są także kontynuacją dywersyfikacji dostaw ropy naftowej, prowadzonej przez koncern na przestrzeni ostatnich czterech lat. Jeszcze w 2013 roku 98 proc. surowca przerabianego w Płocku stanowiła ropa REBCO, czyli ze Wschodu. – Obecnie ten gatunek jest przerabiany w zaledwie ok. 50 proc., reszta pochodzi m.in. z Arabii Saudyjskiej, USA, Afryki Zachodniej, a także z Norwegii – wyliczał prezes Orlenu.
Tylko import z Arabii Saudyjskiej wynosi około 500 tys. ton miesięcznie dla całej grupy.