W sobotę Gaz-System zaoferował na aukcji dodatkową przepustowość gazociągu Jamał–Europa w ilości około 58 mln metrów sześciennych. Oferta pozostała nieodebrana. Także w sobotę ukraiński operator gazowy udostępnił na granicy z Rosją dodatkowe przepustowości w wysokości 15 mln m sześc., ale i one pozostały niewykorzystane, wynika z danych Platformy GSA i serwisów branżowych.
Mniej przez Polskę, więcej przez Ukrainę
Wyniki aukcji powtarzają więc znany już schemat pompowania gazu przez Gazprom do Unii przez Polskę i Ukrainę, kiedy to Rosjanie nie wykupują dodatkowych mocy. Po dwóch dniach ciągłego wzrostu, ilości gazu ziemnego pompowanego gazociągiem Jamał–Europa ponownie wyraźnie spadła.
W dniach 9 i 10 listopada przepompowanie na trasie Jamał–Europa tylko wzrastało: 9 listopada tranzyt zwiększył się prawie 2,5-krotnie, do ok. 850 tys. m sześc. na godzinę, czyli o jedną czwartą w ciągu doby. Ale już 11 listopada było to 695 tys. m sześc. na godzinę, poinformował niemiecki operator przesyłu gazu Gascade. W weekend Jamałem płynęło już zaledwie 47 procent surowca z 10 listopada, kiedy zapełnienie rury wynosiło maksymalnie 1,47 miliona m sześc. na godzinę.
– Zmniejszenie pompowania następuje głównie na odcinku z Polski do Niemiec. Gaz cały czas płynie do Polski przez Białoruś. Samo pompowanie do Polski nie zostało jednak całkowicie zatrzymane. Dlaczego tak się dzieje? Ceny są wysokie, a Niemcy otrzymują teraz gaz głównie bezpośrednio – przez Nord Stream – i wydaje się, że to wystarczy na potrzeby niemieckiego rynku – ocenia Igor Juszczow, czołowy analityk Narodowego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Rosji dla agencji RIA Nowosti.