– Nie spodziewanym się znaczącego spadku wydobycia w 2019 r. z naszych wspólnych projektów z PDVSA (państwowy koncern paliwowy Wenezueli – red.). W minionym roku, pomimo złożonej sytuacji, wydobycie naszego koncernu w tejże Wenezueli zwiększyło się o 7 proc. I to pomimo, że cała naftowa branża Wenezueli straciła na sankcjach, to na naszych polach (wydobywczych-red.) zapewniliśmy wzrost o 7 proc. – mówił Igor Sieczin prezes Rosneft podczas wtorkowego WZA koncernu w Moskwie.
CZYTAJ TAKŻE: Rosneft łamie sankcje USA
Nie wyjaśnił, jak taki cud był możliwy. Z Wenezueli uciekła większość zagranicznych nafciarzy; szerzy się przestępczość. Coraz częstsze są przerwy w dostawach prądu. Wenezuelscy pracownicy, których wypłaty, przy gigantycznej inflacji (130 tys. proc.) są nic nie warte już w momencie wypłacania, grabią swoich pracodawców wynosząc sprzęt, rozmontowując instalacje i czyszcząc biura.
Rosjanie pozostali w ogarniętym chaosem kraju, by przypilnować swoich interesów. Reuters podliczył, że od 2006 r. Kreml i Rosneft skredytowali Wenezuelę na łącznie 17 mld dol. Rosjanie w zamian za pożyczki stali się już właścicielami wielu wenezuelskich złóż surowcowych. Import taniej wenezuelskiej ropy przez Rosneft jest formą spłaty zobowiązań.
W 2016 r. Rosneft i wenezuelski państwowy PDVSA podpisały szereg porozumień, w tym o partnerskie strategicznym. Rosjanie dostali prawo poszukiwań i wydobycia na szelfie Wenezueli oraz handlu wenezuelską ropą i produktami naftowymi. Rosneft jest udziałowcem w pięciu projektach wydobywczych Wenezueli (m.in na szelfie i w dorzeczu Orinoko). Łączne zasoby złóż. na których pracują Rosjanie sięgają 20,5 mld ton.