Obajtek: jesteśmy koncernem globalnym

O szczegółach trwającego przejęcia Grupy Lotos, niedocenianej petrochemii, budowie wizerunku globalnego gracza, wspieraniu Roberta Kubicy i działaniach naprawczych w firmach zależnych – mówi Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen.

Publikacja: 20.12.2018 18:25

Obajtek: jesteśmy koncernem globalnym

Foto: energia.rp.pl

Prezesem Orlenu jest pan od lutego. Od tego czasu koncern podjął wiele nowych inicjatyw. Co uznaje pan za dotychczasowy największy swój sukces w spółce?
Daniel Obajtek: Dla mnie najbardziej miarodajnym wyznacznikiem sukcesu spółki giełdowej jest kurs jej akcji. W przypadku Orlenu wzrósł on o kilkanaście procent. Udało się to osiągnąć mimo słabszego otoczenia makroekonomicznego dla branży rafineryjno-petrochemicznej. Dla mnie osobiście najważniejsze było jednak doprowadzenie do tego, aby Orlen był koncernem przewidywalnym i stabilnym. Chcieliśmy pokazać naszym akcjonariuszom, jak będziemy się rozwijać i co za tym idzie, jaką ma on z nami przyszłość. I to udało się błyskawicznie zrobić.

Jaki będzie Orlen za kilka lat?
Strategiczną sprawą dla Orlenu, ale również dla Lotosu, jest połączenie obu grup. To także ważna kwestia z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski. Nie ma w Europie kraju, w którym Skarb Państwa byłby właścicielem dwóch odrębnych rafinerii. W tym roku w tej sprawie udało nam się dużo zrobić, co nie było łatwe. Byliśmy zdeterminowani, aby ten proces został w końcu zainicjowany i przeprowadzony. Przecież już od 20 lat mówiło się o potrzebie połączenia obu koncernów, ale nikt się do tego nie brał na poważnie z powodu lokalnych uwarunkowań politycznych. To jest niestety widoczne również dziś, szczególnie na Wybrzeżu. Dla utrzymania kilku posad dla siebie i współpracowników grupa osób próbuje wszystkich przekonać, że w wyniku połączenia powstanie monopolista, który od razu podniesie ceny na stacjach. To nie jest prawda. Nie jest również prawdą, że Gdańsk cokolwiek straci. Nikt nie przeniesie Lotosu do Płocka. Podatki zostaną w Gdańsku. Nie zapominajmy, że działamy na konkurencyjnym rynku. Zresztą, jak pokazuje praktyka w innych krajach, każde szanujące się państwo dąży do łączenia strategicznych gałęzi gospodarki. Bo to daje wymierne, pozytywne efekty w skali kraju.

Obawia się pan, czy Komisja Europejska da zgodę na fuzję?
Staramy się robić wszystko zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, obowiązującymi regułami i zgodnie z harmonogramem. Widzimy też, że po drugiej stronie mamy bardzo merytorycznych partnerów. Poprzez nasze analizy chcemy udowodnić, że fuzja Orlenu z Lotosem nie będzie procesem, który doprowadzi do powstania monopolu w Polsce i w naszej części Europy. W związku z tym musimy pokazać nie tylko, jaki wpływ nowy podmiot będzie miał na rynki poszczególnych krajów, na których jesteśmy obecni, ale nawet w skali mikro, czyli w poszczególnych miejscowościach. Do tego potrzebni są doświadczeni ludzie i oczywiście czas. Poza wnioskiem do Komisji, przygotowaliśmy również na własne potrzeby analizę biznesową, która pokazuje, w jakich kwestiach możemy być bardziej elastyczni w negocjacjach, a w jakich absolutnie nie możemy odpuścić, aby fuzja spinała się biznesowo. Rozmawiamy też ze związkami zawodowymi. Na razie na poziomie dość ogólnym, ale w przypadku zgody Komisji będziemy mogli rozmawiać bardziej szczegółowo.

Jakie konkretnie korzyści chcecie osiągnąć dzięki fuzji?
Takie transakcje trwają nawet dwa, trzy lata. My wyjątkowo mocno zaangażowaliśmy się w ten proces i chcemy go zakończyć w 14–15 miesięcy. To jest plan bardzo ambitny. Liczę, że uda się to osiągnąć, bo byłby to sukces dla Orlenu, Lotosu i polskiej gospodarki. Zdajemy sobie sprawę, jakie z tego tytułu mogą być korzyści ekonomiczne. Oczywiście nawet po połączeniu nie będziemy mieli wpływu na kurs ropy. Możemy jednak stać się bardziej konkurencyjni na rynku poprzez redukcję kosztów logistyki, oszczędności wynikające ze składania wspólnych zamówień, czy łączenie spółek o podobnych profilach działalności.

Poza przejęciami stawiacie też na rozwój organiczny, zwłaszcza w petrochemii.
To jest ta branża, której trochę się w naszym kraju nie docenia. Tymczasem jej rozwój to proces niezwykle istotny. Niemal w każdej rozwiniętej gospodarce jest to druga co do wielkości gałąź po budownictwie. W Polsce jeszcze nie wytwarzamy wszystkich głównych produktów petrochemicznych, a co dopiero mówić o przechodzeniu do bardziej zaawansowanych technologicznie wyrobów wysokomarżowych. My nie tylko ogłosiliśmy, że będziemy realizować inwestycje w tym zakresie, ale co ważne już to robimy. Rozmawiamy z właścicielami licencji na produkcję poszczególnych grup produktów petrochemicznych. Wkrótce powinniśmy podpisać pierwsze umowy. Do tego dochodzi budowa zaplecza badawczo-rozwojowego. Musimy je mieć, bo dzięki temu będziemy mogli inwestować w nowe obszary, które są niezbędne do rozwoju naszego biznesu. Sądzę, że w 2019 r. podpiszemy pierwsze umowy na budowę nowych instalacji.

W jaki sposób chcecie zwiększać swoją obecność w segmencie detalicznym?
Stawiamy na jakość obsługi i produktów. Przede wszystkim staramy się, aby również poprzez nasze stacje wspierać polską gospodarkę i to się udaje. Już 68 proc. oferowanych tam wyrobów pochodzi od krajowych producentów, a ponad 80 proc. jest wyprodukowanych w Polsce. Dzięki temu inwestujemy też w budowę patriotyzmu gospodarczego, który napędza naszą gospodarkę. Ponadto staramy się wzmacniać nasz wizerunek poprzez sponsoring sportu m.in. lekkoatletyki, siatkówki czy sportów motorowych.

Sztandarowym projektem w zakresie sponsoringu sportowego jest dziś w Orlenie umowa zawarta Williamsem, brytyjskim zespołem Formuły 1, dzięki której do tych wyścigów wrócił Robert Kubica. Co ona wam daje?
Formułę 1 ogląda przed telewizorami około 2 mld ludzi na całym świecie. Jest to druga najchętniej oglądana na świecie dyscyplina sportowa po koszykarskiej lidze NBA. Umieszczenie logotypu Orlenu na bolidach Williamsa stwarza olbrzymi potencjał reklamowy. Przez kilka miesięcy zastanawialiśmy się nad poszerzeniem bazy sportowców, szukaliśmy nowej „twarzy” do kampanii wizerunkowych i po wielu badaniach i analizach zdecydowaliśmy się postawić na Roberta Kubicę. Jest on pewnym symbolem i cieszy się rozpoznawalnością, zarówno w kraju jak i na świecie. Jesteśmy koncernem globalnym i w ten sposób musimy myśleć również o naszej działalności sponsorskiej. Mamy liczne aktywa na rynkach zagranicznych i chcemy się tam rozwijać. Marketing sportowy pomaga też tworzyć wartość dodaną, gdyż mocniej wiąże klientów z daną marką. Dlatego traktujemy go jako inwestycję, która przyniesie zysk.

Czy szukacie jeszcze kogoś, kto poza Kubicą mógłby globalnie wzmocnić rozpoznawalność marki Orlen?
Szukamy takich osób przede wszystkim w sportach motorowych. Chcielibyśmy, aby związały się z nami na dłuższy czas i reklamowały głównie nasze produkty.

Grupa Orlen to również wiele spółek zależnych. Czy wszystkie będą rozwijane?
Bardzo ważnym procesem zainicjowanym przeze mnie w wielu firmach zależnych jest podnoszenie ich wartości. Chcemy umożliwić tym podmiotom budowę i rozwój swoich kompetencji. W wielu przypadkach Orlen dotychczas nie korzystał ze spółek zależnych. Przykładem jest m.in. Orlen Serwis (podstawową jego działalnością są usługi z zakresu utrzymania ruchu instalacji przemysłowych, obsługi urządzeń i instalacji, realizacji remontów oraz usług diagnostyczno-pomiarowych – red.). Podmiot ten nie radził sobie z wieloma zadaniami i tracił na znaczeniu, dlatego teraz wzmacniamy go, aby mógł w jak największym zakresie partycypować w poprawie bezpieczeństwa całej grupy. Naszych oczekiwań nie spełniał też Orlen Oil, Ship-Service, Orlen Ochrona i Orlen Centrum Serwisowe. Tu również musieliśmy podjąć działania naprawcze i dokonać istotnych zmian m.in. na stanowiskach kierowniczych, za co często byłem krytykowany. Ale one były naprawdę konieczne.

Będą restrukturyzowane również inne firmy zależne?
Mamy wiele obszarów, nad którymi musimy i chcemy pracować. Oczywiście istnieje pewne ryzyko i tu bierzemy za nie odpowiedzialność. Nie może być inaczej, skoro decydujemy się na przeprowadzenie tak ważnych procesów. Mam tu na myśli również łączenie Orlenu z Lotosem. Z tego nie wszyscy są zadowoleni. Gdy się rozbudowuje segment petrochemiczny, inwestuje w nawozy, ogranicza nielegalny obrót paliwami i biokomponentami, to też nie zawsze może się to podobać. Podobnie jest z działaniami naprawczymi w spółkach zależnych i konsekwencjami kadrowymi w stosunku do ludzi, którzy wiedzieli o nieprawidłowościach i nie reagowali na nie.

Prezesem Orlenu jest pan od lutego. Od tego czasu koncern podjął wiele nowych inicjatyw. Co uznaje pan za dotychczasowy największy swój sukces w spółce?
Daniel Obajtek: Dla mnie najbardziej miarodajnym wyznacznikiem sukcesu spółki giełdowej jest kurs jej akcji. W przypadku Orlenu wzrósł on o kilkanaście procent. Udało się to osiągnąć mimo słabszego otoczenia makroekonomicznego dla branży rafineryjno-petrochemicznej. Dla mnie osobiście najważniejsze było jednak doprowadzenie do tego, aby Orlen był koncernem przewidywalnym i stabilnym. Chcieliśmy pokazać naszym akcjonariuszom, jak będziemy się rozwijać i co za tym idzie, jaką ma on z nami przyszłość. I to udało się błyskawicznie zrobić.

Pozostało 92% artykułu
Ropa
Kreml tworzy groźny megakoncern naftowy. Putin przejmuje kontrolę
Ropa
Pożegnanie z ropą nie nastąpi tak szybko
Ropa
Oligarcha wieszczy bardzo tanią ropę z powodu wygranej Trumpa
Ropa
Stoją trzy rafinerie w Rosji. Nie mają części na remont
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ropa
Ostry spadek cen ropy. Rynek odetchnął po izraelskim ataku