W 2022 roku kremlowski reżim przygotowywał się do zachodnich sankcji na eksport produktów naftowych, którego największym rynkiem była przez lata Unia. Trafiało tam ok. 50 proc. całego rosyjskiego eksportu paliw i innych produktów naftowych.
I tak, jak podaje Comtrade, np. w listopadzie 2022 r. Indie pięciokrotnie zwiększyły zakupy, do 983,5 tys. ton, Chiny trzykrotnie (do 677 tys. ton), Turcja kupiła 962,6 tys. ton (o 200 tys. t więcej r/r), a Brazylia, która prawie nigdy nie kupowała takich towarów w Rosji, zakupiła 151,7 tys. t. To jednak i tak znacznie mniej niż dostarczono do Unii – 3,08 mln ton w listopadzie.
Czytaj więcej
Od 6 lutego, Estonia, Finlandia i pozostałe kraje bałtyckie wprowadziła zakaz zakupu, importu i transportu rosyjskich produktów naftowych, w tym także benzyny w kanistrach. Japonia także przystąpiła do sankcji.
Potrzebne małe tankowce
Jak zauważa Kirill Bachtin, starszy analityk banku inwestycyjnego Sinara, dla gazety RBK, poważnym problemem jest transport. Podstawą rosyjskiego rynku eksportu produktów naftowych jest olej opałowy i olej napędowy, a kluczowym problemem jest znalezienie wymaganej liczby tankowców średnio- i małotonażowych przystosowanych do eksportu produktów naftowych. Nie można ich też transportować na duże odległości.
- Klasyczne duże tankowce nie nadają się do transportu produktów naftowych – zgadza się strateg inwestycyjny Alor Broker Paweł Werewikin. Sugeruje, że teraz pilnie kupowane są takie jednostki (rosyjskie koncerny tego nie komentują), ale nie wiadomo na pewno, czy to wystarczy.