„Katastrofa paliwowa na Węgrzech to efekt zbytniej ingerencji w zasady wolnego rynku. Teraz brakuje tam paliw i jest drożej niż na polskich stacjach. Ostrzegałem przed takim scenariuszem, kiedy politycy opozycji nawoływali, by ceny paliwa sztucznie obniżać” – napisał na Twitterze Daniel Obajtek.
Tak szef Orlenu odniósł się do krytycznej sytuacji na rynku paliw na Węgrzech. W środę, 7 grudnia, węgierski rząd zniósł limity cenowe na benzynę i olej napędowy, które obowiązywały od listopada 2021 r. Przez rok Węgrzy mogli kupować paliwa taniej – maksymalna cena benzyny 95 i oleju napędowego wynosiła 480 forintów za litr (obecnie to 5,47 zł). Z niższych cen korzystać mogli wyłącznie kierowcy pojazdów posiadających węgierskie tablice rejestracyjne, co budziło ostry sprzeciw Brukseli.
Czytaj więcej
Na wniosek koncernu MOL, rząd węgierski zniósł w trybie natychmiastowym ustanowione przed rokiem limity cenowe na benzynę i olej napędowy. Ceny skoczyły do równowartości 7,31 zł (benzyna) i 7,97 zł (olej). Inflacja, która obecnie wynosi na Węgrzech 21 procent w skali roku, jeszcze wzrośnie.
Teraz jednak na wniosek koncernu naftowo-gazowego MOL rząd Węgier postanowił w trybie natychmiastowym znieść limity, które według wcześniejszych ustaleń miały wygasnąć dopiero z końcem grudnia. Ceny wzrosły do równowartości 7,31 zł za litr benzyny i 7,97 zł za litr oleju. To przełoży się na jeszcze wyższą inflację na Węgrzech, która już jest jedną z najwyższych w UE i sięga ponad 21 proc.