Wielka Brytania po wyborach przyspiesza rozwój OZE

W lipcowych wyborach w Wielkiej Brytanii wygrała Partia Pracy. Nowy rząd zapowiada przyspieszenie rozwoju nisko- i zeroemisyjnych źródeł energii. Jeszcze niedawno eksperci oceniali, że nawet poprzednie, niższe cele, były trudne do zrealizowania, bo prace toczyły się zbyt wolno. Partia Pracy podejmuje jednak odważne kroki i wrzuca drugi bieg, budząc nierzadko kontrowersje.

Publikacja: 15.07.2024 15:34

Wielka Brytania po wyborach przyspiesza rozwój OZE

Foto: Claudia Greco/REUTERS

Nowe władze zobowiązały się do podwojenia mocy lądowej energetyki wiatrowej do 2030 roku (do 30 GW z 15 GW obecnie) i do czterokrotnego zwiększenia mocy wiatraków morskich (z 15 do 60 GW). To oznacza jeszcze wyższy cel niż 50 GW zapisane w poprzednim programie. Zadanie ambitne, ale – według rządzących – realne.

Niezależność energetyczna i niższe rachunki

Nowym sekretarzem stanu ds. bezpieczeństwa energetycznego i zerowej emisji netto został Ed Miliband (polityk ma polskie korzenie, zarówno ze strony matki jak i ojca). Na razie idzie on twardo w obranym kierunku. Zapowiedział zniesienie ograniczeń w budowie lądowych farm wiatrowych wprowadzonych przez byłego konserwatywnego premiera Davida Camerona w 2015 r. i mianował Chrisa Starka na szefa nowego działu kontroli misji w ramach programu Clean Power 2030. Wystosował list do pracowników, w którym nakreślił priorytety, a wśród nich m.in. zwiększenie niezależności energetycznej i obniżenie rachunków za prąd dzięki czystej energii, modernizację brytyjskich domów i zmniejszenie problemu ubóstwa energetycznego poprzez program Plan Ciepłych Domów.

Miliband chce przewodzić międzynarodowym działaniom na rzecz klimatu. Zamierza przejąć osobistą kontrolę nad negocjacjami Wielkiej Brytanii w kluczowych międzynarodowych rozmowach klimatycznych. Sekretarz ds. bezpieczeństwa energetycznego i zerowej emisji netto weźmie udział w Cop29, tegorocznym szczycie klimatycznym ONZ, który odbędzie się w Azerbejdżanie w listopadzie tego roku. Będzie przewodniczył delegacji Wielkiej Brytanii i spotka się z przywódcami politycznymi z całego świata.

Właśnie zatwierdził budowę największej brytyjskiej farmy słonecznej, która pokryje panelami 2800 akrów gruntów rolnych we wschodniej Anglii. Farma kosztować będzie 600 mln funtów. ma zapewnić energię elektryczną, która wystarczy do zasilenia około 100 tys. domów rocznie. Pojawiły się już głosy krytyki, że zagospodarowywanie w ten sposób żyznej ziemi może zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu kraju. Poza Sunnica (bo tak nazywa się kontrowersyjna inwestycja) Miliband zatwierdził też dwa inne projekty farm słonecznych. Dołożą one do obecnych 16 GW mocy słonecznych w sumie 1,36 GW.

Wąskie gardło – sieci

Ambitne plany oznaczają konieczność stawienia czoła wyzwaniom związanym choćby z tempem uzyskiwania zgód, bo – wbrew pozorom – nie jest to wyłącznie polski problemem. Konieczne jest rozbudowanie sieci energetycznej - do 2030 r. powstać musi pięć razy więcej sieci niż w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Brak wystarczającej infrastruktury sieciowej blokuje uzyskiwanie zgód na nowe projekty. Według WindEurope ponad 100 GW projektów wiatrowych w Wielkiej Brytanii czeka na ocenę przyłączenia do sieci. Planowana ekspansja na dużą skalę morskiej energetyki wiatrowej wymaga zmian w brytyjskim systemie aukcyjnym i zwiększenia budżetów aukcyjnych. Niezbędna jest też mobilizacja w obszarze finansowym. Rząd powołał państwową spółkę Great British Energy, która będzie prowadzić inwestycje i pozyskiwać prywatnych inwestorów. Nie będzie też łatwo ze społeczną akceptacją dla pewnych projektów. Społeczeństwo brytyjskie jest jak najbardziej za zieloną rewolucją, ale niespecjalnie akceptuje budowę infrastruktury w swoim bezpośrednim sąsiedztwie.

Pewnym kłopotem mogą być zapowiedzi strajków w zakładach produkcyjnych związanych z branżą OZE. Około 300 pracowników fabryki turbin wiatrowych w Hull zostało wezwanych do strajku. Konflikt dotyczy płac, pracownicy twierdzą, że wynagrodzenie realnie spadło w porównaniu z 2018 r. z powodu inflacji i z uwagi na program premii uzależnionych od wyników. Głosowanie w sprawie strajku ma zakończyć się 24 lipca. Pracownicy ostrzegają, że jeśli prace zakładu faktycznie zostaną wstrzymane, trzeba się będzie liczyć ze „znaczącymi zakłóceniami w produkcji”.

Będzie przyspieszenie?

Poprzednia strategia Wielkiej Brytanii zakładała, że do 2050 r. elektrownie jądrowe zapewnią 24 GW mocy, a do 2030 r. 95 proc. energii elektrycznej w kraju pochodzić będzie ze źródeł niskoemisyjnych. W 2030 r. moc morskiej energetyki wiatrowej miały wynieść 50 GW, a do 2035 moce elektrowni słonecznych miały wzrosnąć pięciokrotnie. Morskie wiatraki są jednym z kluczowych elementów transformacji energetycznej Wielkiej Brytanii. Ale i tam realizacja projektów nie przebiegała tak, jak można by sobie życzyć. Darren Davidson, szef Siemens Energy, ostrzegał wiosną tego roku, że cel 50 GW mocy nie zostanie osiągnięty, jeśli prace będą toczyć się w dotychczasowym tempie. - Jeśli mam być brutalnie szczery, nie jesteśmy wystarczająco szybcy – mówił wtedy.

Nie był on osamotniony w swoich poglądach. Także ubiegłoroczny raport niezależnych doradców rządu wskazywał, że postępy brytyjskiego rządu w pracach na rzecz klimatu są „niepokojąco powolne” i poddawał w wątpliwość, czy faktycznie kraj osiągnie swoje cele w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla we wskazanym czasie. Niepokój budziło m.in. rządowe wsparcie dla nowych projektów węglowych i naftowych. Ówczesne władze broniły się, zapewniając, że rząd ściśle współpracuje z sektorem prywatnym w zakresie inwestycji strategicznych. Tłumaczyły, że w kraju znajduje się pięć największych działających farm wiatrowych na świecie, a sektor OZE odpowiada za ponad 40 proc. produkcji energii elektrycznej.

Czy obawy zwolenników transformacji się utrzymają? Czas pokaże. Dotychczasowe działania nowego rządu wskazują, że zapowiada się gwałtowne przyspieszenie transformacji brytyjskiej energetyki. Na ocenę realnych postępów prac, trzeba będzie oczywiście poczekać, ale swoimi dotychczasowymi deklaracjami i decyzjami rząd potwierdza zdecydowanie zielony kierunek inwestycji.

Nowe władze zobowiązały się do podwojenia mocy lądowej energetyki wiatrowej do 2030 roku (do 30 GW z 15 GW obecnie) i do czterokrotnego zwiększenia mocy wiatraków morskich (z 15 do 60 GW). To oznacza jeszcze wyższy cel niż 50 GW zapisane w poprzednim programie. Zadanie ambitne, ale – według rządzących – realne.

Niezależność energetyczna i niższe rachunki

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
OZE
Polenergia kusi inwestorów zielonymi obligacjami
OZE
Na rząd mogą posypać się skargi do Brukseli. Chodzi o obowiązek OZE
OZE
Rusza nabór do szóstej edycji programu Mój Prąd
OZE
Trwa walka o rynek biogazu w Polsce. Substrat jest na wagę złota
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
OZE
Jest kompromis. Obowiązek OZE będzie większy niż teraz, ale mniejszy niż planowano
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki