Firmy energetyczne od blisko 2 lat były zapewniane przez rząd o odległości 500 metrów jako minimalnej i pod ten dystans szykowały nowe projekty wiatrowe. Parlament jednak niezależnie od tych uzgodnień zwiększył ten dystans na 700 metrów, na które firmy wcześniej nie były gotowe. Efekt? Branża informuje, że spodziewana moc wiatraków będzie mniejsza niż to planowano, a one same powstaną później. Konsekwencji jakie wiążą się z tak uchwaloną ustawą jest co najmniej siedem.
Zagrożenie spadkiem konkurencyjności polskiej gospodarki
Globalne marki obecne w Polsce Google, Mercedes, IKEA, Amazon, Siemens, BOSCH, a także Amerykańska Izba Handlowa, Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa, Hutnicza Izba Przemysłowo Handlowa, Cement Ożarów, Stowarzyszenie Producentów Cementu i Polska Izba Motoryzacji podkreślały, że bez większej liberalizacji ustawy wiatrakowej i ustanowienia 500 metrów jako minimalnej odległości, może spaść konkurencyjność polskiej gospodarki, bo ilość zielonej energii w systemie energetycznym będzie mniej niż mogłoby być przy pierwotniej zakładanej odległości.” Dzisiaj inwestor zagraniczny przychodząc do Polski pierwszym pytaniem jest, czy będzie dostępna zielona energia. To jest związane z tzw. zielonym raportowaniem, ESG oraz potrzebą kredytowania zielonej energii” – czytamy w apelu firm z lutego br.
Czytaj więcej
Oficjalnie Bruksela nie komentuje realizacji tzw. kamieni milowych przed ich realizacją, a takowym, który ma nas doprowadzić do wypłaty środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO) jest ustawa liberalizująca lokowanie farm wiatrowych na lądzie. Nieoficjalnie jednak słyszymy, że pojawią się wątpliwości, czy ten „kamień milowy” wypełni zobowiązania wobec Komisji Europejskiej. Zapytaliśmy u źródła.
Mniej terenu pod wiatraki
Pierwotna, zaakceptowana liberalizacja zasady 10H do 500 metrów pozwalała na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe (z obecnych 0,28 proc. do 7,08 proc. powierzchni Polski). Rząd szacuje, że przy obecnych 700 metrów, będzie to ok. 4 -5 proc. „Samo przesunięcie odległości o 200 metrów, oznacza ograniczenie tego korzystnego obszaru o ok. 46 proc. Najbardziej tracą województwa w centralnej Polsce. Województwo Kujawsko – Pomorskie traci 2/3 dostępnego terenu względem propozycji 500 metrów” – mówi Michał Hetmański z Fundacji Instrat. Jego zdaniem, przy odległości 700 metrów, może okazać się, że w najbliżej przyszłości powstanie jeszcze kilka GW do 12 GW. „Jeśli udałoby się zmienić dystans z 700 na 500 metrów może powstać do końca tej dekady ok. 6 GW energii. W innym wypadku grozi nam 6-7 letni przestój budowie nowych farm już za 2-3 lata” – mówi jeszcze w lutym Hetmański.
Większość planów zagospodarowania do kosza
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, będącego reprezentantem największych firm z branży OZE w Polsce, w tym koncernów z udziałem Skarbu Państwa, przyjmując poprawkę zmieniająca odległość minimalną wiatraka od zabudowań 500 na 700 metrów, politycy zdecydowali o wyrzuceniu do kosza 84 proc. z obowiązujących planów miejscowych. „W skali wybranych województw oznacza to nawet 100 proc. Zamiast planować tam gdzie to już wcześniej było zaplanowane, będziemy planować obok, na nowo, a to zajmie kolejne lata” – wynika z analizy Urban Consulting, którą cytuje PSEW.