Nie obyło się bez kontrowersji. „Nieuprawnione działanie przeciwko całej branży” – tak osoby związane z OZE, a w szczególności farmami wiatrowymi, nazwały zmiany w systemie naliczania tzw. opłaty zastępczej, o których zaczęto spekulować w czwartek.
Przyczynił się do tego Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego. Na Twitterze zasugerował, że w ostatniej chwili zmieniona zostanie formuła wyliczania tzw. opłaty zastępczej: jej wysokość miałaby zostać powiązana z cenami na Towarowej Giełdzie Energii oraz kwotą 340 zł/MWh. Taka propozycja pojawiła się już w marcu br., ale wydawało się, że przedstawiciele firm OZE wówczas skutecznie zniechęcili do niej polityków.
Jakie znaczenie ma dla branży opłata zastępcza? Cóż, jest jednym z kluczowych elementów systemu wsparcia odnawialnych źródeł energii w Polsce. Ustawa – Prawo energetyczne już w 2005 roku nałożyła na operatorów systemu przesyłowego i dystrybucyjnego w Polsce obowiązek zakupu energii z OZE i pozyskiwania zielonych certyfikatów. Kto jednak z obowiązku ich pozyskania się nie wywiązał, uiszczał opłatę zastępczą za każdą MWh.
– Opłata zastępcza została wprowadzona w 2004 roku, początkowo była waloryzowana na podstawie inflacji – mówi „Rzeczpospolitej” Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. – Miała wyznaczyć górną granicę ceny zielonego certyfikatu. Ten mechanizm działał do 2010 r., a więc w ramach dyrektywy 2001/77, w sytuacji kiedy na rynku występował niedobór świadectw pochodzenia – dodaje.
Sytuacja zmieniła się mniej więcej w 2011 roku. – Po pojawieniu się wtedy nadpodaży świadectw pochodzenia opłata zastępcza przestała pełnić swoją funkcję. Od tego czasu nie podjęto kompleksowych działań naprawczych na rzecz dostosowania systemu z roku 2004 do nowych uwarunkowań oraz ochrony niezależnych producentów energii. Ostatnie zmiany prawne w latach 2017–2018 jeszcze bardziej pogłębiły chaos na rynku zielonych certyfikatów – konkluduje szef IEO. Podkreśla też, że ustawodawca najpierw uchwalił w 2017 roku prawo działające wstecz, obniżając wysokość ustawowo określonej opłaty zastępczej – po czym uniemożliwił jej uiszczanie kolejnymi zmianami, wprowadzonymi w 2018 roku. Co z kolei umożliwiło branży OZE częściowe odżycie po kilku chudych latach.
Wspomniane przez Roszkowskiego propozycje zmian w systemie naliczania opłaty wywołały w ostatniej chwili popłoch. – Wprowadzenie takich przepisów oznacza prawne ograniczenie przychodów farm wiatrowych działających w ramach systemu zielonych certyfikatów – alarmował przedstawiciel branży OZE. Dorzucał listę poszkodowanych: farmy wiatrowe, banki finansujące, społeczności lokalne, a w końcu cały kraj.