Zasada odległości wciąż hamuje silniejszy wiatr dla farm

Pobudzenie inwestycji wiatrowych na lądzie może być krótkotrwałe bez usunięcia obostrzeń lokalizacyjnych dla turbin – twierdzą eksperci. Spółki nie mogą przez te trudności budować farm bez wsparcia, choć są chętne.

Publikacja: 17.10.2018 12:04

Zasada odległości wciąż hamuje silniejszy wiatr dla farm

Foto: energia.rp.pl

Wprowadzenie zasady budowania wiatraków w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wieży turbiny wraz z łopatami w praktyce zahamowało rozwój takich mocy.

Choć Ministerstwo Energii zakontraktuje sporo zielonej energii, m.in. z farm w tym roku (i prawdopodobnie w przyszłym), to nadchodzący boom w inwestycjach wiatrakowych może być krótkotrwały. Nie nadrobi też dwóch lat zastoju.

Starsze maszyny do farm

Z szacunków branży wynika, że gotowych do realizacji jest 2–2,5 tys. MW mocy wiatrowych na lądzie. Ale nawet przy realizacji optymistycznego scenariusza budowy wszystkich mocy po wygranych aukcjach w tym i następnych latach – zdaniem Michała Kaczerowskiego, prezesa firmy Ambiens – nie można liczyć na kolejny boom inwestycyjny wcześniej niż przed 2025 r.

Problemem jest „uwięzienie w starych technologiach”, bo do tego sprowadza się budowa wiatraków w ramach starych pozwoleń. Szef Ambiens ocenia, że bez obostrzeń ustawy odległościowej mogłoby powstać więcej efektywniejszych mocy wiatrowych w ramach gotowych do budowy projektów. – Dziś w terenie o słabej wietrzności instalowane są już pierwsze turbiny na 5 MW, a w powszechnym użyciu są już takie o mocy 3-4 MW. Tymczasem ze względu na konieczność zachowania minimalnego dystansu od gospodarstw domowych inwestorzy muszą stawiać maszyny o niższej efektywności i mocy (2–3 MW), które planowali kupować trzy–pięć lat temu zakładając realizację projektu w najbliższym czasie – argumentuje Kaczerowski.

Ekspert obawia się o frekwencję na tegorocznej aukcji, ale także o wysokość ofert, które mogą nie pozwolić na pozyskanie finansowania.

Z drugiej strony właśnie wiatraki lądowe i farmy słoneczne są wymieniane wśród tych, które mogą usamodzielnić się jako pierwsze, tj. utrzymać się tylko ze sprzedaży energii.

– Korporacje energetyczne są gotowe rozwijać farmy na lądzie bez systemu wsparcia. Jednak kiedy poprosiły o wyszukanie miejsca dla projektu ekonomicznie racjonalnego, czyli o mocy przynajmniej 30 MW, to przy obostrzeniu związanym z minimalną odległością nie byliśmy w stanie go wskazać. Być może znalazłyby się lokalizacje na jedną lub dwie turbiny, ale taka skala nie uzasadnia kosztów np. przyłączenia – tłumaczy.

Do 10 zł opłaty OZE

Aukcje dla nowych mocy rozegrają się w listopadzie. URE nie ujawnia liczby zgłaszających się do poszczególnych „koszyków”. Przyznaje, że w niektórych konkurencja może być duża. Pewne jest, że w przyszłorocznych rachunkach opłata OZE znów się pojawi (w 2017 r. było 0 zł). – Będzie ona ściśle zależna od ostatecznej liczby startujących w aukcjach. Dziś oceniam, że zasadna byłaby stawka do ok. 10 zł – mówi Maciej Bando, prezes URE. Jego zdaniem sytuację może zmienić decyzja kilku graczy posiadających duże bloki na biomasę. Bo oni mają alternatywę startu w aukcji rynku mocy.
Regulator analizuje powody zbyt wolnego przyrostu mocy odnawialnych po rozstrzygnięciu dwóch pierwszych aukcji (zbudowano tylko 15,7 MW).

– Rozmowy z inwestorami wskazują, że w większości przypadków powodem poślizgu są zmiany regulacji. Niektórych zmuszają one do pozyskania kolejnych dokumentów, innych – do instalowania maszyn starszej generacji w danym miejscu – wskazuje Bando. Liczy się z możliwością niewybudowania wszystkich zielonych mocy posiadających wygrane kontrakty, co jest zagrożone odpowiednimi karami. Na razie przewiduje ewentualne opóźnienia.

– Wstydem byłoby niespełnienie celu OZE na 2020 r. i konieczność skorzystania z tak zwanego transferu statystycznego, czyli wirtualnego kupowania od innego państwa nadwyżki wyprodukowanej tam zielonej energii w postaci dokumentów. Mniejszym złem byłby chyba powrót do współspalania, które z energią odnawialną ma niewiele wspólnego. Problemem może być tu jednak cena biomasy – gdyby była tańsza, to udział współspalania przy obecnej cenie zielonych certyfikatów byłby już widoczny – twierdzi.

OZE

Wprowadzenie zasady budowania wiatraków w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wieży turbiny wraz z łopatami w praktyce zahamowało rozwój takich mocy.

Choć Ministerstwo Energii zakontraktuje sporo zielonej energii, m.in. z farm w tym roku (i prawdopodobnie w przyszłym), to nadchodzący boom w inwestycjach wiatrakowych może być krótkotrwały. Nie nadrobi też dwóch lat zastoju.

Pozostało 89% artykułu
OZE
Dania da Ukrainie 420 mln euro na OZE i pomoc firmom
OZE
Tauron oddaje do użytku kolejną farm wiatrową
OZE
Pierwszy kwartał stał pod znakiem spadku węgla i wzrostu OZE
OZE
Duże zmiany dla prosumentów. Jest projekt noweli ustawy OZE
OZE
Tauron buduje 360 MW w wietrze i słońcu