KGHM to jeden z największych producentów miedzi i srebra na świecie. Nieodzownym elementem produkcji tych metali jest kwestia odpadów. Aż 96 proc. rudy pozyskiwanej przez firmę jest efektem ubocznym procesu technologicznego, który trzeba gdzieś składować. Takim miejscem jest Żelazny Most w Polkowicach na Dolnym Śląsku. To olbrzymi zbiornik, największy tego typu w Europie, do którego odpady płyną rurociągami wewnątrz zawiesiny technologicznej. Obecnie jest on rozbudowywany o tzw. kwaterę południową dzięki czemu jego pojemność zwiększy się z 780 mln m3 do 950 mln m3.
Media informują od czasu do czasu o rzekomych zagrożeniach związanych z Żelaznym Mostem, co nie powinno dziwić ze względu na skalę obiektu. Pojawiają się np. anonimowe donosy sugerujące, że wchodzące w jego skład zapory mogą być nieszczelne. Tymczasem obiekt monitoruje około 17 tys. czujników, jest także regularnie kontrolowany. Ocena jego bezpieczeństwa została przeanalizowana przez zagraniczne firmy (np. Norwegian Geotechnical Institute). Również rozbudowa zbiornika spełnia wszelkie normy i międzynarodowe standardy.
W kontekście dyskusji o Żelaznym Moście smuci to, że tak mało mówi się o jego potencjale, a tak wiele o rzekomych zagrożeniach. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na dwie, zresztą ściśle ze sobą powiązane, kwestie.
Pierwszą z nich jest możliwość wykorzystania odpadów składowanych na terenie obiektu. Są one wykorzystywane w produkcji: materiału budowlanego, spoiw mineralnych, betonu, kruszyw. Mają zastosowanie w budowie dróg, rozwoju technologii górniczych etc.
Zbiornik poflotacyjny Żelazny Most, fot. materiały prasowe KGHM