Za pięć dni będziemy obchodzić miesiąc jak Białorusini ogłosili, że w największym systemie transportu ropy na świecie czyli naftociągu „Przyjaźń”, płynie surowiec, który uszkadza urządzenia w rafineriach. W związku z tym przerwali jego przyjmowanie z Rosji.
Polski operator „Przyjaźni” – PERN przerwał „na prośbę klientów” przyjmowanie zanieczyszczonej chlorkami organicznymi rosyjskiej ropy z terytorium Białorusi 24 kwietnia. Wcześniej informował, że brudny surowiec napływa do Polski od 19 kwietnia. A więc przez 5 dni w rurociągu i magazynach rafinerii znalazły się ogromne (?) ilości do niczego nie przydatnego surowca.
CZYTAJ TAKŻE: Brudna ropa z Rosji straszy w Unii
Ile tak naprawdę go jest? Co się z nim dzieje i co dziać będzie? Na te pytania PERN nie odpowiada. Ostatni komunikat o sytuacji biuro prasowe PERN zamieściło 6 maja. Firma stwierdzała, że „na bieżąco obsługuje rafinerie”. A potem zapadła cisza. PKN Orlen, którego rafinerie w Polsce, na Litwie i Czechach też zaopatrują Rosjanie, ostatni uspokający komunikat nadał 26 kwietnia.
Tymczasem 13 i 14 maja w stolicy Słowacji Bratysławie odbyło się posiedzenie Międzynarodowego Stowarzyszenia Firm Transportujących Ropę. Główny temat to oczywiście przywrócenie przesyłu ropy „Przyjaźnią” najważniejszą nitką – przez Białoruś do Polski, Niemiec, do Czech na Słowację i Węgry. Na razie czysta ropa płynie jedynie w niedużej ilości „mniej ważną” południową nitką Przyjaźni – przez Ukrainę.