Jak mierzyć “ekologiczność”?

Niby wszyscy mniej więcej wiemy, co trzeba zrobić aby uniknąć kryzysu klimatycznego, ale mało kto potrafi obiektywnie zmierzyć “ekologiczność” proponowanych przez polityków rozwiązań. Jest ryzyko, że rząd planuje wielkie inwestycje, które w ogóle nie spełniają celów klimatycznych – pisze
Krzysztof Mrozek z Polskiej Zielonej Sieci.

Publikacja: 03.07.2021 19:25

Jak mierzyć “ekologiczność”?

Foto: energia.rp.pl

Ochrona środowiska i klimatu to priorytet Unii Europejskiej. To już nie ideowe deklaracje, tylko wiążące dokumenty, strategie i przepisy, widoczne przede wszystkim w Europejskim Zielonym Ładzie.

Również polski rząd, choć z większą rezerwą niż liderzy UE, a także samorządy zapewniają o priorytetowym traktowaniu kwestii ekologicznych i klimatycznych. Wyzwaniem pozostaje jednak obiektywne i weryfikowalne mierzenie wpływu prowadzonych działań na środowisko i klimat. Bez niego grożą nam spory, brak akceptacji społecznej i nietrafione inwestycje pod płaszczykiem walki ze zmianami klimatu – czyli swoisty greenwashing za unijne pieniądze.

Aspirując do roli światowego lidera w walce ze zmianami klimatu, wraz z kolejnym, siedmioletnim budżetem (2021-2027) Unia wprowadziła nowe zasady wydawania unijnych funduszy. Zasady te dotyczą też bezprecedensowego funduszu odbudowy, który ma pomóc Europie podźwignąć się z kryzysu wywołanego pandemią. Z nowego budżetu UE co najmniej 30% wydatków musi trafić na cele klimatyczne. Jeszcze więcej, bo 37% środków z Funduszu Odbudowy musi zostać wydane w „zielony sposób”. Ale to nie wszystko – wyczekiwaną przez ekologów nowością jest zasada DNSH (ang. Do No Significant Harm – nie czyń poważnej szkody), która oznacza, że wobec każdego finansowanego przez Unię działania należy wykazać, że nie będzie miało znaczącego negatywnego wpływu na środowisko naturalne i bioróżnorodność.

""

energia.rp.pl

Niedawne decyzje europejskich liderów uczyniły cele klimatyczne jeszcze bardziej ambitnymi – Unia ma stać się neutralna klimatycznie do roku 2050 a do 2030 emisje gazów cieplarnianych mają spaść o 55% w stosunku do roku 1990. To znaczy, że konieczne będą zmiany przyjętych już planów i strategii, by UE mogła podołać tym celom. Służy temu przygotowywany właśnie pakiet przepisów pod nazwą “Fit for 55” .

Ambitne cele i ich weryfikacja

Jednak ani deklaracje polityczne, ani nawet zaprojektowanie konkretnych działań w ramach programów operacyjnych czy planów odbudowy nie sprawi, że cele klimatyczne zostaną zrealizowane. Nie zostaną, jeżeli nikt wcześniej dokładnie nie przeanalizuje, jak planowane projekty czy reformy wpłyną na klimat. Te analizy muszą zostać uzupełnione spójną i efektywną metodyką, bo bez niej nie da się ocenić, czy dane działanie jest faktycznie “zielone” czy też jest tylko “zieloną ściemą” (greenwashing).

Obowiązująca obecnie metodyka śledzenia wydatków klimatycznych została ustanowiona przez Komisję Europejską w 2014 roku. Stworzyła one wtedy tzw. współczynniki (markery) klimatyczne, osobno określane dla każdego przedsięwzięcia. Projekty, w których działania klimatyczne są głównym celem, mogą otrzymać współczynnik 100% (np. farmy wiatrowe, inwestycje w efektywność energetyczną). 40% mogą otrzymać wydatki, w których działania związane z klimatem są istotne, ale nie dominujące (np. czysty transport publiczny). Wydatki, które nie prowadzą do poprawy sytuacji klimatycznej (np. budowa autostrad) otrzymują współczynnik 0%. To podejście nie jest nowe – jest adaptacją tzw. wskaźników z Rio – metodyki opracowanej przez OECD już w 1998 roku.

""

energia.rp.pl

Co więcej, teoretycznie, na każdym poziomie, od unijnego do lokalnego, istnieją narzędzia do określania i kontroli wpływu prowadzonych działań na środowisko i klimat. Od 2001 i 2011 obowiązują dwie kluczowe dyrektywy europejskie dotyczące oceny skutków przedsięwzięć na środowisko (dyrektywa SOOŚ i dyrektywa OOŚ). Europejski Zielony Ład przewiduje włączenie oenzetowskich celów zrównoważonego rozwoju do prowadzonego od 2014 r. tzw. Semestru Europejskiego, czyli dorocznej ewaluacji działań państw członkowskich. Mamy wspomnianą wcześniej zasadę DNSH, a wreszcie krajowe dokumenty programowe i ustawy – choćby polska ustawa OOŚ (krytycznie oceniana za niepełne wprowadzenie do polskiego prawa założeń dyrektywy OOŚ). Organizacje obywatelskie tworzą niezależne rankingi i kalkulatory, jak choćby Climate Change Performance Index czy narzędzie do testowania terytorialnych planów sprawiedliwej transformacji autorstwa WWF.

Problemem jest jednak to, oficjalna Taksonomia UE, czyli system klasyfikacji przedsięwzięć i środków, które są zrównoważone i mogą być wspierane ze środków unijnych, nadal nie ma obowiązujących przepisów szczegółowych (aktów delegowanych). Dopóki się to nie stanie, skazani jesteśmy na to, że to urzędnicy oceniają wpływ inwestycji na środowisko i realizację celów klimatycznych. Tym samym oceniają projekty, o których dofinansowanie się starają, co stawia obiektywność takiej oceny pod znakiem zapytania. Niejednokrotnie brakuje im też do tego kompetencji, bowiem o ile ocena wpływu na środowisko jest wymagana od lat wobec wciąż rosnącej liczby działań (co nie oznacza, że zawsze, czy nawet zazwyczaj jest robiona profesjonalnie), o tyle ocena realizacji celów klimatycznych jest stosunkowo nowa.

Greenwashing w KPO

Właściwa kontrola nad wydatkowaniem środków z Europejskiego Funduszu Odbudowy powinna być absolutnym priorytetem dla Komisji Europejskiej. Dlatego, że ogromny budżet w połączeniu z potrzebą jak najszybszego wydania tych środków (dla pilnego pobudzenia gospodarki po kryzysie wywołanym pandemią), zwiększają zagrożenie “chodzeniem na skróty” w kwestiach klimatycznych. Prace nad Krajowym Planem Odbudowy pokazały, że ocena, czy dana reforma albo inwestycja realizuje cele klimatyczne jest niezwykle trudna. Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej przyjęło założenie, że wszystkie działania zawarte w KPO spełniają zasadę DNSH. Nie przedstawiło jednak żadnych dowodów, że przeprowadziło stosowną analizę dla każdego z nich. Wątpliwości zajmujących się ekologią ekspertów, m. in. z WiseEuropa i CEE Bankwatch Network, budzą planowane w Polsce inwestycje w gaz. W KPO jest on określany jako paliwo przejściowe na drodze od węgla do OZE, jednak skala planowanych inwestycji sugeruje, że Polska może uzależnić się od gazu na długie lata. Kontrowersje budzi także promowanie w KPO wodoru, jako czystego źródła energii. Urzędnicy nigdzie bowiem nie precyzują, czy miałby to być wyłącznie tzw. wodór zielony (z elektrolizy wody w wykorzystaniem energii odnawialnej) czy też “szary” lub “niebieski”, uzyskiwany z przetwarzania paliw kopalnych.

37%, czyli ile?

Wróćmy teraz do kwestii tego, jak ma być liczone 37% środków na realizację celów klimatycznych? Skąd wiadomo, jaka część środków w ramach kompleksowych inwestycji zaplanowanych w KPO trafi na zielony cel?

Unia przygotowała do tego wspomniane już współczynniki (markery) klimatyczne, w wysokości 100%, 40% lub 0%. Są przypisywane do każdego działania, a ich średnia dla całego planu musi wynieść nie mniej, niż 37%. W polskim KPO wynosi ona oficjalnie ponad 48%. Problemem jest jednak uznaniowość, z jaką urzędnicy przygotowujący ten plan przydzielili współczynniki. Zwrócili już na to uwagę niezależni polscy eksperci, zaś politycy frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim mówią wprost o ryzyku greenwashingu. Ich zdaniem może on polegać – między innymi – na sztucznym zawyżaniu współczynników klimatycznych w celu osiągnięcia wymaganych 37% i to wobec mało ambitnych acz kosztownych działań. To oznaczałoby zmarnowaną szansę na wielką zieloną zmianę.

""

energia.rp.pl

Spójrzmy na wykorzystanie technologii wodorowych (inwestycja B.2.1.1 w KPO) i na transport zbiorowy (inwestycja E.1.1.2 w KPO). W obu kwestiach mowa o “zero- i niskoemisyjnych” technologiach. W obu przydzielono współczynnik 100%, choć powinien on być zarezerwowany dla działań całkowicie, a nie tylko częściowo “czystych”. Takie zawyżanie współczynnika (z 0% na 40% i z 40% na 100%), nawet jeśli czasami uzasadnione, nie powinno być uznaniowe.

Co dalej?

Fundusz Odbudowy i nowy budżet UE stanowią wielką szansę na realizację celów klimatycznych. Są one ambitne i wszystkie zaangażowane w ich realizację instytucje i rządy muszą podejść do swoich zadań solidarnie i z zaangażowaniem. Postawienie na półśrodki, greenwashing i zachowawcze działania będzie zmarnowaniem szansy na zieloną transformację Europy. Tego błędu nie będą już miały szansy naprawić następne pokolenia, bowiem skutki zmian klimatycznych od pewnego momentu będą już nieodwracalne.

Nadzieję na prawdziwą zmianę dają sygnały z KE, że projekty i reformy zawarte w KPO są analizowane pod kątem rzetelności w określaniu celów klimatycznych i państwa członkowskie zostaną przez Komisję zobowiązane do poprawienia niedociągnięć. Opracowywana europejska taksonomia ma uciąć spekulacje i wyjaśniać decydentom, co wolno a czego nie wolno finansować ze środków UE. Zaś społeczeństwo obywatelskie, coraz bardziej świadome wagi kwestii klimatycznych, musi dysponować dobrymi narzędziami, by móc patrzeć władzom na ręce. Doświadczenie niezależnych ekspertów może też pomóc Brukseli w poprawie narzędzi, które bywają nieraz określane jako “bezzębne”. W ten sposób oceniane bywa m.in. stosowanie zasady DNSH, z którą wiązane były duże nadzieje.

“Ekologiczność” prowadzonych działań można i trzeba mierzyć. Musimy to robić lepiej, niż dotychczas, gdyż to jedyna droga do zapewnienia realizacji celów klimatycznych.

Krzysztof Mrozek, Koordynator ds. funduszy unijnych w Polskiej Zielonej Sieci

Ochrona środowiska i klimatu to priorytet Unii Europejskiej. To już nie ideowe deklaracje, tylko wiążące dokumenty, strategie i przepisy, widoczne przede wszystkim w Europejskim Zielonym Ładzie.

Również polski rząd, choć z większą rezerwą niż liderzy UE, a także samorządy zapewniają o priorytetowym traktowaniu kwestii ekologicznych i klimatycznych. Wyzwaniem pozostaje jednak obiektywne i weryfikowalne mierzenie wpływu prowadzonych działań na środowisko i klimat. Bez niego grożą nam spory, brak akceptacji społecznej i nietrafione inwestycje pod płaszczykiem walki ze zmianami klimatu – czyli swoisty greenwashing za unijne pieniądze.

Pozostało 94% artykułu
Klimat
Nowy rząd zapowiada „wiceministerstwo energii”
Klimat
Pakt klimatyczny z Glasgow trampoliną do działań
Klimat
48 godzin, czyli jak nie prowadzić konsultacji społecznych
Klimat
Bogate kraje coraz bardziej czują zmiany klimatu
Klimat
Polska nie może być pasażerem na gapę transformacji dla klimatu